Kościółek Santa Eulalia w Susin

Santa Eulalia. Wypad do Alto Gállego 2013.

Po powrocie z drogi w Pirenejach do Jaki i krótkim odpoczynku poszłam do Museo Diocesano. Znam je już na pamięć. Ilekroć jestem w Jace odwiedzam je i ciagle odkrywam w nim coś nowego. Mam tam swoich faworytów, ale tym razem poszłam, żeby jeszcze raz zobaczyć freski tzw. „Płaczków z Susín”, od których za każdym pobytem w muzeum nie mogłam oderwać oczu.

Fresk Płaczkowie z Susin
Fresk Płaczkowie z Susín z kościółka Santa Eulalia

Freski z Kościółka Santa Eulalia w Susín

Te wspaniałe freski zdjęto z kościółka Santa Eulalia w regionie Alto Gállego. I z powodu tego kościółka pod wezwaniem Santa Eulalia zrobiłam w zeszłym roku wycieczkę do miejscowości Susín. Dojechałam autobusem do jakiejś miejscowości, której nazwy nie pamiętam a stamtąd wędrowałam od kościółka do kościółka.

Alto Gállego to przepiękna kraina, prawie niezamieszkana. Wioska ma czasami tylko jedną rodzinę. Zafundowałam sobie tę przygodę w upalny dzień z powodu „Płaczków” a właściwie przez świętą Eulalię, która z tajemniczych powodów zawładnęła mym umysłem.

Merida rzymskie miasto na Via de la Plata

Z Santa Eulalia było tak. W 2012 w Meridzie w listopadowy deszczowy wieczór, wracając do schroniska zobaczyłam strzałkę z napisem „Santa Eulalia”. I coś mnie tknęło na widok tego imienia, a nawet zadźwięczało ono w moich uszach. Santa Eulalia, Santa Eulalia. Nie słyszałam wcześniej o tej świętej, chciałam więc poznać kościół jej imienia i dowiedzieć się o niej samej czegoś więcej.

Poszłam we wskazanym kierunku, ale po mniej więcej dziesięciu minutach zrezygnowałam. Zrobiło się bardzo zimno i coraz mocniej padało. A potem przyszła mi do głowy myśl, że może nie chodzi o kościół tylko o hotel. Hotele w Hiszpanii często noszą nazwy świętych. Następnego dnia zapomniałam o świętej Eulalii, jak to zwykle bywa na drodze, która szybko wymazuje z pamięci dzień poprzedni i żąda skupienia na obecnym.

Dopiero po powrocie do domu, Eulalia z nową siłą wróciła do moich myśli. Przejrzałam leksykony i Internet. Okazało się, że Santa Eulalia (292-304) urodziła się w Meridzie i została tam zamęczona na śmierć 10 grudnia 304 mając niespełna trzynaście lat. Poddana była najpierw strasznym torturom a następnie spalona w piecu lub rozpięta na krzyżu. W chwili śmierci z jej ust miała ulecieć dusza w postaci białej gołębicy oraz spaść śnieg, aby okryć jej nagie ciało. W 2013 roku Eulalia nadal tkwiła w mojej głowie.

Katedra w Barcelonie

Na camino wybrałam drogę przez Barcelonę, której jest patronką. Tamtejsza katedra nosi jej wezwanie a w wirydarzu znajduje się mały staw, w którym pływa trzynaście białych gęsi symbolizujących wiek świętej. Choć Barcelona czci swoją patronkę 12 lutego (być może data przeniesienia relikwii) chodzi zapewne o Eulalię z Meridy (10.12.) Jej atrybutami są miniaturowy piecyk i biała gołębica, ale można spotkać lilię, krzyż oraz tradycyjną palmę męczeństwa.

Barcelona. Katedra. Trzynaście gęsi, na dziedzińcu.
Barcelona. Katedra. Trzynaście gęsi, na dziedzińcu.

Mój wypad poza Camino w 2013 do Alto Gállego w Aragonii był przede wszystkim z powodu dwóch kościółków romańskich pod wezwaniem Santa Eulalia. Niestety wszystkie zdjęcia z tej wyprawy przepadły (jak już wspominałam padła mi karta i gdzie było osiem tysięcy zdjęć). Miałam na szczęście kilka w smartfonie.

Wioska Susín

We wiosce Susín zobaczyłam ślady po freskach, ale sam kościółek kamienny z XI wieku jest cudowny, że warto było odbyć do niego kilkugodzinna wędrówkę. Chyba z godzinę spędziłam przy tym kościółku oglądając go ze wszystkich stron i fotografując. Po czym siadłam pod drzewem i podziwiałam otoczenie. Wioska Susin leży ponad 1000 m nad poziomem morza i jest obecnie niezamieszkała. Od czasu do czasu podjeżdżał jakiś samochód, z którego wysiadali ludzie zainteresowani kościołem, bo innych atrakcji nie było.

Museo Diocesano i jego skarby

Wracam do Museo Diocezano, po obejrzeniu Płaczków weszłam do średniowiecznej „sykstyny” -, freski z Bagües z 1080-1096. W głowie się nie mieści, że takie wiekowe. W 2011 roku zaczynałam camino w Jace z powodu romańskiego kapitela obecnie przechowywanego w muzeum. Miałam wówczas przygotować wykład na temat skrzypiec i to moje zainteresowanie zwróciło moją uwagę na ten kapitel. Przedstawia on biblijnego króla Dawida w towarzystwie innych muzyków. Sam Dawid nie gra na harfie tylko na instrumencie smyczkowym, zwanym rebekiem. Można powiedzieć, że rebek był prototypem skrzypiec.

W tym momencie uświadamiam sobie, że to jest moje ostatnie camino i moje pożegnanie z tą piękną sztuką, że już tu nie wrócę. Ogarnął mnie jakiś bezbrzeżny smutek. Jednak szybko doszłam do siebie. Powinnam się cieszyć, że było mi dane wielokrotnie oglądać te prawdziwe cuda.

Sama w albergue

Jaca. W schronisku.19.30. Zrobiłam sobie sałatę z pomidorów i zjadłam pół bagiety. Prawdziwe obżarstwo dzisiaj. Jestem w schronisku sama. Nie mogę wprost w to uwierzyć. Przecież to dopiero początek października. Wzięłam prysznic. Obmyślam plan na następny dzień. Najpierw busem do klasztoru San Juan de Peña a stamtąd już na pieszo do Santa Cruz de Seros a potem do Santa Cilia.

Jaca. Albergue. 5.44. Wstałam o 5-ej. Położyłam się przed 22-ą. Mogę więc już włączyć światło ponieważ jestem sama. Całe albergue do mojej dyspozycji. Wszystko mi wyschło na kaloryferze. Boję się trochę ciężaru plecaka, szkoda mi jednak książki. Tylko z niej mogę dobrze uczyć się hiszpańskiego, ale czy będę miała czas i ochotę. Z doświadczenia wiem, że nie.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *