W roku 2014 wybrałam się ponownie na pielgrzymkę. Chciałam ją odbyć rok wcześniej, bo w 2013 minęło dokładnie dwadzieścia lat od mojego pierwszego pobytu na Camino de Santiago Zaczęłam ją w środku lata, nie w Roncesvalles jak za pierwszym razem tylko w Jace na drodze aragońskiej (Camino Aragones).
Cofnęłam się potem do Saint Jean Pied de Port by stamtąd przejść tzw. szlak francuski (Camino Francés). Nastawiłam się na fotografowanie. Skoro miała to być moja pożegnalna pielgrzymka, chciałam ją jak najdokładniej utrwalić. Z Jaki zaraz na początku zrobiłam całodniowy wypad do regionu Alto Galego, o którym dokładniej jeszcze napiszę.
Padła mi karta i aparat
Po spokojnej nawet w sierpniu drodze aragońskiej, Camino Francés wydawało mi się nie do zniesienia. Mimo wielu nowych schronisk trudno było dostać miejsce. Lubiłam być na drodze jak najdłużej a do albergue[3] przychodzić tylko na prysznic i spanie. Schroniska były niestety zajęte zaraz po otwarciu między 12 a 15. To szukanie w każdej miejscowości alternatywnego noclegu wpłynęło źle na mój ogólny nastrój. A na domiar złego w miejscowości Los Arcos padła mi karta w aparacie i jak się okazało również aparat. Przepadło osiem tysięcy zdjęć, w tym te najcenniejsze z Alto Gallego. Miałam z tej wędrówki jeszcze trochę zdjęć na smartfonie.
Z Los Arcos pojechałam autobusem do Logroño. Miałam jeszcze nadzieję, że w zakładzie fotograficznym uda się uratować kartę i aparat, ale niestety nie udało się.
Kupiłam nowy aparat
Nie wyobrażałam sobie drogi bez robienia zdjęć, zwłaszcza, że miała to być pożegnalna pielgrzymka. Wróciłam na camino. Szłam dalej, ale już bez specjalnego entuzjazmu. Przypominały mi się, wszystkie inne aparaty, filmy i karty utracone na drodze. Miałam pod tym względem naprawdę wyjątkowego pecha. Powinnam była z tych przykrych doświadczeń wyciągnąć jakieś wnioski. Nie umiałam. Myślałam, że w 2013 odbiję sobie te wszystkie straty i dobrze udokumentuję drogę. A tu taka bolesna przykrość, bo rzeczywiście bolało, oj bolało. Myślę, że ktoś kto utracił cenne zdjęcia wie o czym piszę.
Ból kolana
Na dodatek mój ból psychiczny przeniósł się na kolano. Pożegnalna pielgrzymka stała pod znakiem zapytania. Czyżbym musiała z niej zrezygnować Wcześniej taka myśl nie przychodziła mi nigdy do głowy a przecież były trudne chwile. Ból w kolanie nasilał się. Był to wyraźny znak, że muszę zaakceptować rzeczywistość. W Belorado wsiadłam w autobus do Burgos. Tam miałam się zastanowić jak zorganizować powrotną podróż. Opowiem o tym, gdy będę pisać o Burgos.
Druga pożegnalna pielgrzymka
Rok później 2014 w październiku postanowiłam ponownie odbyć pożegnalną pielgrzymkę. Tym razem chciałam ją zacząć w Somport na francusko-hiszpańskiej granicy w Pirenejach. Nigdy nie szłam tamtędy. Drogę, zwaną aragońską zaczynałam zawsze w Jace. Nie pamiętam już, dlaczego wybrałam taki skomplikowany dojazd. Zapewne nie mogłam inaczej.
Lecę do Malagi
Skoro miało to być moja pożegnalna pielgrzymka postanowiłam pisać codziennie notatki. Już wcześniej miałam taki zamiar, ale brakowało mi konsekwencji. Zeszyty niszczyły mi się w trakcie drogi, albo je gubiłam. Tak naprawdę nie miałam ochoty na pisanie. Gdy po dniu wędrówki przychodziłam do albergue (schronisko) to byłam zwykle zbyt zmęczona. Po myciu, praniu i jedzeniu był już tylko czas, żeby pójść do łóżka. Kupiłam smartfon, by ułatwić sobie robienie notatek
Malaga. Długo błądziłam zanim znalazłam hostel.
W czteroosobowym pokoju była już młoda Hiszpanka. Zostawiłam plecak i wyszłam do katedry. Po drodze minęłam kościół św. Jakuba (Iglesia Santiago) na jego drzwiach są okucia z brązu z muszlami św. Jakuba. Muszla to jeden z symboli pielgrzymich a św. Jakub jest patronem Hiszpanii i pielgrzymów.
Krótka historia św. Jakuba Starszego
Był krewnym Jezusa. Urodził się nad jeziorem Genezaret w Galilei jako syn rybaka Zebedeusza i Salome jednej z krewnych Marii. Razem ze swym bratem Janem został uczniem Chrystusa. Wkrótce po śmierci swego mistrza, wypełniając jego wolę udał się misją do dalekiej Hiszpanii, wówczas rzymskiej prowincji. W żmudnej pracy misyjnej pomagało mu siedmiu uczniów, którzy pozostali w Hiszpanii. Po powrocie do Jerozolimy Jakub został ścięty.
Był pierwszym apostołem, który zginął za wiarę.
Ciało św. Jakuba uczniowie i wywieźli na ówczesny Koniec Świata, „Finis Terrae„, w pobliżu dzisiejszego Kaps Fisterre na północno-hiszpańskim Atlantyku. Jedna z legend mówi, że sarkofag położono na wozie ciągnionym przez dwa woły, i tam, gdzie one zatrzymały się same z siebie zakopano szczątki apostoła.
Gwiazda nad polem
W 813 roku pustelnik Pelagiusz zobaczył kilkakrotnie silne światło nad polem (campo), mogła być to gwiazda (stella), i opowiedział o tym władzom kościelnym. Przybyły na opisane miejsce i odkryły w krzakach grób z rzymskim inskrypcjami, które wskazywały na apostoła Jakuba. Nad tym grobem wybudowano kościół a wokół niego założono miasto. Sama jego nazwa jest wystarczającym potwierdzeniem legendy: Santiago de Compostela.
Dlaczego droga do Santiago
Wybierając się pierwszy raz na Camino nie znałam tej legendy. O samej drodze zaledwie wspomniano w czasie moich studiów z historii sztuki. Nie sądziłam, że ten szlak pielgrzymkowy nadal istnieje. Potem opowiadał mi o nim Paweł, mój przyjaciel z Barcelony, który na motorze i na pieszo przebył kilkakrotnie Camino de Santiago. Słuchałam go z zaciekawieniem, gdy nas odwiedzał w Monachium albo gdy my byliśmy u niego w Barcelonie, gdzie mieszkał od lat z rodziną. Ani mnie ani mojemu mężowi, nie przyszło wówczas do głowy by wybrać się na tę drogę. Chociaż na wędrowaniu spędzaliśmy od wielu lat czas urlopu.
Pokonywana odległość
I choć już wcześniej odbywałam wielotygodniowe wędrówki, to nigdy nie zastanawiałam się nad pokonywaną odległością. Nie miałam pojęcia co to znaczy przejść 500 czy 800 km. Od granicy z Francją Roncesvalles do celu Santiago de Compostela jest około 750 km. Ta odległość wydawała mi się astronomiczna, ponad moje siły.
W roku 1993 zamierzaliśmy pojechać na urlop do Rosji na zaproszenie naszego przyjaciela Igora. Załatwianie formalności w konsulacie rosyjskim w Monachium przerosły mnie.
Alternatywa na urlop
Po alternatywę na urlop udałam się do księgarni „Geo”. Były tam regały z setkami książek opisujących jakiś fragment naszej ziemi i każdy godny zwiedzenia. Nie wiem, jak przewodnik „Drogi do Santiago de Compostela” trafił do moich rąk, ale poczułam reakcje całego organizmu i wiedziałam, że dla mnie wybór już się dokonał.
Już nic innego nie mogło mnie zadowolić
Trzymałam przewodnik i patrzyłam jeszcze na inne półki, ale już nic nie widziałam. Pomysł zaczął dojrzewać mojej głowie i w chwilę potem, już nic innego nie mogło mnie zadowolić. Ale czy mąż się zgodzi? Nie znosił wszystkiego, co trąciło kościołem i religią. Jednak perspektywa przejścia 750 kilometrów na piechotę spodobała mu się. Był wyczulony na punkcie szczupłej sylwetki, lubił wysiłek fizyczny i sport. Decyzja zapadła.
Tego samego roku zmarła moja matka
Jej samotna, przedwczesna śmierć nie dawała mi spokoju. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Zapragnęłam i mocno w to uwierzyłam, że podczas pielgrzymki wybłagam spokój dla jej duszy i swojej. Wypełniając statystyczny formularz podałam powód religijny a mój mąż sportowy.
W Maladze urodził się Pablo Picasso
Na tablicy przy wejściu do kościoła św. Jakuba napis: W tej parafii pod wezwaniem Santiago 10 listopada 1881 roku, ochrzczono Picassa. Przyszły geniusz miał zaledwie 15 dni. Czy to nie wzruszające?
Katedra w Maladze
Ciepły słoneczny dzień, aż szkoda wchodzić w mury katedry. Wymagał tego poniekąd rytuał pielgrzyma. Przy kaplicy San Francisco zapaliłam świeczkę w podzięce za szczęśliwy lot. Próśb miałam więcej.
Renesansowe stalle
Śpiewy gregoriańskie wypełniają wnętrze całej świątyni. Nie chciało mi się wejść a teraz nie chce mi się wychodzić, bardzo potrzebuję tego specjalnego nastroju. Nie ma jeszcze wycieczek. Kilku indywidualnych turystów to jakby nie było nikogo, jest cicho i tylko ta muzyka w wielkiej przestrzeni. Wyraźnie czułam, że jest to moja pożegnalna pielgrzymka. A jednak myliłam się.
Święta Łucja i św. Apolonia
Kaplica San Nicola i Santa Lucia. Przy świętym Mikołaju zawsze myślę o mojej przyjaciółce Monice. Dała swemu synowi na imię Mikołaj. Pamiętam jak jeszcze był w jej brzuchu. Santa Lucia na ścianie z prawego boku należy do moich świętych faworytek. Spotykałam świętą Łucję w licznych kościołach na Camino. Stała mi się bliska. Kilka lat temu, pierwszej nocy po powrocie z pielgrzymki przyszła do mnie we śnie. Dotknęła mego czoła i powiedziała, tak to przynajmniej zapamiętałam: w ciemności jest światło i z tymi słowami zbudziłam się. Za oknem było ciemno, padał deszcz. Łucja jest orędowniczką w chorobach oczu. Jej atrybutem jest talerz gałkami ocznymi. Modlił się do niej Dante Alighieri, gdy miał problemy z widzeniem.
Obok świętej Łucji jest też Apolonia z obcęgami, którymi ją umęczono wyrywając jej wszystkie zęby. Każe o sobie pamiętać przy bólach zębów. Lubię jej przedstawienia. Do dziś żałuję, że nie dałam Asi imienia Apolonia, nie ze względu na samą świętą, bo niewiele wtedy o niej wiedziałam, ale ze względu na ukrytą w imieniu Polonię[1].
[1] Asia dała swej drugiej córeczce imię Apolonia
Na plaży
godz. 19.10. Ludzie jeszcze opalają się lub siedzą i tak jak ja patrzą w morze. Fale leniwie odbijają się od brzegu. Jakaś kobieta podkasała do pasa spódnicę i przechadza się po brzegu. Widać trzy statki w tle. Jestem zmęczona, ale chcę chłonąć te krótkie chwile nad wodą. Jest ciepło około 25 stopni.
Wieczór na plaży Malaga. Plaża Pożegnalna pielgrzymka. Malaga
7 października, wtorek rano
Malaga. 7.22. Małe okienko w hotelowym pokoju wychodziło na jakąś ścianę. Nie widać było nieba, więc nie wiedziałam, czy jest już jasno. Spałyśmy we trzy. Nie poznałam moich młodych towarzyszek, jedna przyszła o drugiej w nocy, druga wyszła o piątej rano. Źle spałam, ale czuję się dobrze. Pobyt w katedrze mnie uskrzydlił, a w kościele Santiago wzruszył. Czy dzisiaj wygląda tak samo jak wtedy gdy ochrzczono w nim Picassa? Czy była tam już ta wspaniała procesyjna Madonna. Hiszpanie, czasami wielcy artyści są twórcami tych niezwykłych figur zwanych pasos. Podczas Wielkiego Tygodnia (Semana Santa) można je zobaczyć noszone uroczyście na ulicach.
Myślę, że niejedna dziewczyna chciałaby chociaż raz mieć na sobie suknię Królowej Niebios i jej wspaniałą koronę.
Malaga. 8.45. Siedzę z plecakiem na ławce w cieniu, przed gotyckim portalem katedry. Z prawej strony wzeszło słońce. Ulice zapełniają się turystami, ale tłumów o tej porze jeszcze nie ma. Jest przyjemnie chłodno. Mam za ciężki plecak. Muszę się od czegoś uwolnić. Uwalniam się więc, od banana i bagietki, z których robię sobie hot doga. Hot dog z banana jest smaczny. Nie wiedziałam, że stanie się moim najczęściej spożywanym posiłkiem na drodze, na zmianę z hot dogiem z pomidora.
Znowu w katedrze
Malaga. 9.00 Chór katedry. Czekam na mszę, która się zacznie o 9.15. Moja pierwsza msza odbędzie się w miodowych stallach. Polubiłam to miejsce. Czułam się dobrze wczoraj i czuję się dobrze teraz. Organistka zagrała na początek fugę Bacha.
10.40. Malaga. Bar Restaurante Arcos. Avenida Principale. Una cerveza (piwo), bułka z olejem i pomidorami. 3€, Café solo 1.20 €.
11.00 Stacja metra. Bilet na lotnisko kosztuje 1.75. Bezchmurnie i ciepło.
12.26. Malaga. . Lotnisko. Godzinę mi zajęło dojście z metra do wejścia B 30, przez które mnie wpuszczą na samolot do Santander. Gorąco. Na lotnisku kilometry do pokonania. Siedzę i odpoczywam. Jeszcze 50 minut do odlotu.
W samolocie. Za godzinę powinniśmy być na miejscu. Samolot pełny. Jeden błąd i wszyscy jesteśmy trupami. Ach te zmęczone myśli! Pożegnalna pielgrzymka będzie miała ciąg dalszy
[1] Asia moja młodsza córka, dała swej drugiej córeczce imię Apolonia
[2] Figury noszone podczas procesji w Wielkim Tygodniu – Semana Santa