Miejscowość Olcoz leży zaledwie cztery kilometry za Tiebas, z którego zazwyczaj idzie się do Puenta la Reina. Na małą wioskę z wieżą nie zwraca się specjalnej uwagi., tym bardziej, że nie ma w niej schroniska. To, że piszę o Olcoz wynika z tego, że z jednej strony nie chcę ją łączyć w jednym artykule z wioską Eunate, o której chcę poświęcić osobne wspomnienie, a z drugiej, że ta mała miejscowość okazała się ważniejsza niż mogłam przypuszczać.
Szum autostrad i kamieniołomu
Pierwsze kilometry z Tiebas do Olcoz szłam przy szumie autostrad i kamieniołomu. Tego dnia zamierzałam dojść tylko do Eunate i tam przenocować. Pogoda znowu dopisała, świeciło słońce. Szło mi się ciężko bo źle się czułam. Od wyjścia z Tiebas miałam problem, jak się potem okazało z zapaleniem pęcherza. Ta przykra dolegliwość bardzo mnie zaskoczyła. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś podobnego i nie miałam jeszcze pomysłu jak sobie pomóc. Starałam się nie rozczulać nad sobą i jak najmniej o tym myśleć.
Wieża w Olcoz
W 2004 kiedy pierwszy raz byłam na camino aragones opuściłam Tiebas bardzo wcześnie i minęłam Olcoz jeszcze po ciemku i wtedy nie zwróciłam na wieżę szczególnej uwagi. Dopiero w 2009 zobaczyłam ją w pełny dzień. Wieża robi ogromne wrażenie, bo jest świetnie wyeksponowana właśnie od strony camino i aż się prosi by się na nią zagapić i sfotografować.
Tego roku usiadłam sobie z dala od wieży i obserwowałam przechodzących pielgrzymów. Tylko jeden się zatrzymał i obszedł ją naokoło. Był to Dymitr z Pragi. Spotkałam go jeszcze dwukrotnie i zamieniliśmy nawet kilka słów. Był pierwszy raz na drodze i bardzo ją przeżywał.
W 2011 Szłam z Monreale i nie zatrzymywałam się w Olcoz, chciałam jak najszybciej dojść do Eunate.
W 2014 celebrowałam drogę, miałam czas i mogłam robić przystanki w każdej miejscowości. Wieża w Olcoż była po renowacji i choć wyglądała trochę jak makieta, to jej piękno i harmonia zostały jeszcze bardziej wyeksponowane.
Wieża-pałac
Nie była to jak można byłoby przypuszczać wieża obronna tylko mieszkalna – wieża-pałac. Gotyckie okienka i krenelaż spełniały funkcję czysto dekoracyjną. Swoją siedzibę miała tu rodzina Ozte, jedna z ważniejszych rodzin szlacheckich Nawarry. Posiadanie takiej wieży dodawało prestiżu właścicielowi („kamienny strój wielkiego pana”) i otwierało mu drzwi na dwór królewski.
Polscy kirasjerzy w Olcoz !!!
Wnętrza wieży-pałacu w pełni odrestaurowano w 2012 roku z okazji epizodu jaki miał tu miejsce w czasie wojny o niepodległość. A teraz uwaga jeżeli dobrze odczytałam to: w wieży swoją kwaterę miała grupa polskiej kawalerii, elitarna siła wojsk napoleońskich. Francisco Espoz y Mina (1781-1836) hiszpański generał zaatakował znienacka. Gdy polscy kirasjerzy zabarykadowali się na szczycie wieży nakazał podpalić dolną kondygnację. Dym i ogień pokonały polskich napoleończyków, cóż za okropna śmierć!!! Spaliły się wtedy również oryginalne podłogi i wyposażenie. Obecnie odrestaurowane.
Nie miałam pojęcia o tym fakcie, dopiero niedawno przeczytałam o nim na blogu Julio Asunción i nie wiem czy ten epizod jest znany polskim historykom. Czy może ta wiadomość została dopiero wygrzebana z hiszpańskich archiwów w czasie robienia dokumentacji konserwatorskiej. Nie jest to pierwszy polonik na drodze do Santiago de Compostela, ale najbardziej, przynajmniej dla mnie, zaskakujący. Wieżę można już zwiedzać. Olcoz mała miejscowość na camno z polską historią związana z tą wyjątkową wieżą. Od razu przychodzi mi na myśl Pamiętnik znaleziony w Saragosie Jana Potockiego.
Przy studni
Olcoz. Notatka. Jest ciepły dzień. Siedzę przy studni na metalowej ławie, jem orzechy i popijam wodą. Koło mnie na krzewie dojrzałe figi. Co za miła niespodzianka. Uwielbiam świeże figi. Mam stąd widok na kościół San Miguel, jeden z ciekawszych wiejskich kościołów na drodze. A ja odnoszę wrażenie, że widzę go po raz pierwszy. Co innego jest rzucić okiem podczas mijania wioski, a co innego zatrzymać się spokojnie się przyjrzeć. Przed portykiem stoi samochód. Kto tam zaparkował? Może ksiądz i wszedł do środka.
Kościół San Miguel w Olcoz
Nagle wstąpiła we mnie nadzieja, że zobaczę kościół wewnątrz. Bardzo tego pragnęłam. Ponieważ udało mi się wejść do kościoła w Santa Cilia, miałam nadzieję, że tu będzie podobnie. Nacisnęłam klamkę. Drzwi się otworzyły. Z duszą na ramieniu weszłam do środka. Nie było nikogo. Zbliżyłam się do ołtarza.
W momencie, kiedy chciałam zrobić zdjęcie zobaczyłam mężczyznę, który zdecydowanym krokiem szedł w kierunku drzwi. Nie dostrzegł mnie. Przestraszyłam się, że wyjdzie i mnie zamknie w środku. Czy mogę obejrzeć kościół? – zapytałam głośno. Zgodził się wskazując na zegarek. Szybko zrobiłam zdjęcie i wyszłam.
Portal romański
Na tablicy na murze kościoła można przeczytać, że wcześniejszy romańska świątynia została całkowicie przebudowana w XVIII wieku. Z XII wieku pozostał tylko portal romański z wyjątkową dekoracją.
stwór z ludzką głową i postać w spódnicy Biskup i król postacie skute łańcuchami głowa mężczyzny ze spiralrnie skręconą brodą
Przeczytałam później, że jest odbiciem lustrzanym portalu w Eunate oddalonym o 8 km. To lustrzane odbicie portali dwóch kościołów jest tak niespotykane, że musiała powstać związana z tym faktem legenda.
Legendę cytuję za przewodnikiem: Holata – Loez Danuta, Lötz Günther, Droga Aragońska. Szlaki do Santiago de Compostela, Oficyna Wydawnicza REWASZ, 2009 s.191
O zawistnym kamieniarzu, żmijowym kamieniu i latającym portalu.
Budowę zakonnej kaplicy w Eunate powierzyli templariusze mistrzowi kamieniarskiemu, który co prawda zbudował kościół wedle ich niezwykłych planów, ale nagle wyjechał, nie dokończywszy kamiennej oprawy drzwi wejściowych. Zakonnicy zlecili tę pracę mieszkającemu w pobliżu kamieniarzowi olbrzymowi, znanemu z wielkiego talentu, ale i z nieludzkiej siły. Portal był gotowy w trzy dni.
Zachwyt braci zakonnych zmącił powrót mistrza kamieniarskiego, który oskarżył ich o naruszenie umowy, a konkurenta o posłużenie się siłami nieczystymi. Ci z kolei zarzucili mu opieszałość w pracy, i by mu to udowodnić, zażądali by powtórzył wyczyn konkurenta i wyrzeźbił równie kunsztowny portal w takim samym czasie. Mistrz dla ratowania zawodowego honoru i wykazania swojego rzemieślniczego kunsztu… sam poczuł się zmuszony odwołać się do pomocy czarownicy Limanak.
Za jej radą udał się w noc świętojańską do leśnego źródła Nekeas, w którym rytualną kąpiel odbywała żmija strzegąca księżycowego kamienia, niezbędnego do stworzenia portalu. Kiedy gadzina złożyła magiczny kamień na brzegu, a sama zanurzyła się w źródełku, kamieniarz porwał księżycowy okruch i popędził z powrotem. Jeszcze tej samej nocy św. Jana stanął przed kamieniami portalu, trzymając w dłoni kielich z wodą z Nekeasu i zanurzonym w niej żmijowym skarbem.
Kiedy światło księżyca padło refleksem na powierzchnię wody, odbity w niej obraz gotowego portalu zmaterializował się w surowych bryłach, które przybrały identyczną formę – tyle że w lustrzanym odbiciu. Następnego dnia zgromadzono się, by ocenić dzieło mistrza. Na widok nowego portalu kamieniarz olbrzym wpadł we wściekłość, wyrwał go ze ściany i cisnął w powietrze z taką siłą, że ten zaleciał aż do następnej wioski, pod kościół w Olcoz.
Eneriz
Opuściłam Olcoz i udałam się w stronę Eunate. Po drodze zatrzymałam się jeszcze w miejscowości Eneriz.
Eneriz
Droga do Eneriz widokowo piękna. Ścieżki niestety wybetonowane. Zaorane pola mienią się różnymi kolorami ziemi.
Winnice w drodze do Eneriz Krajobraz w drodze do Eneriz
Notatka. Eneriz. 13.45 Znowu odpoczywam, tym razem pod kościołem Marii Magdaleny (iglesia de Santa María Magdalena), jak głosi tablica, kościół stanął w 1765 roku na miejscu romańskiego kościoła pod wezwaniem św. Katarzyny (Santa Catalina). Nigdy nie byłam w środku, ma prawdopodobnie pięć interesujących ołtarzy z okresu renesansu i baroku.
W centrum miasteczka jest ciekawa rzeźba metalowa Vincente Galbete (1918-1895) z 2007 roku, tego samego artysty, który wykonał w metalu równie atrakcyjną karawanę pielgrzymów na przełęczy Alto del Perdón Gdy będę szła z Pampeluny to ją znowu zobaczę. Pomnik w Eneriz nawiązuje do tradycji słupów milowych na drodze do Santiago i tak też rzeźba się nazywa Hito del Camino de Santiago. Jest to metalowy walec na kamiennej podstawie, na którym wycięto herby miejscowości, przez które prowadzi szlak Jakubowy oraz napis łaciński, który w tłumaczeniu na polski brzmi: oto droga gwiazd, którą ku Composteli, od nadmorskiej Finisterre nieodległej, wielkie tłumy pielgrzymują do grobu Jakuba Apostoła.
W tutejszym barze Mesón del Camino, zjadłam zupę. Byłam dzisiaj bez śniadania, jedyny mój posiłek to figi w Olcoz, z pięknego miejsca przy studni. Do Eunate mam jeszcze 3 km.