Obanos. Plac przed kościołem

25. Obanos, ostatnie kilometry Camino Aragones

Obanos jest ostatnią miejscowością na drodze aragońskiej. I w zasadzie w Obanos, a nie w następnej miejscowości Puenta la Reina wchodzi się na tzw. drogę francuską Camino Francés. Zwyczajowo jednak przyjęło się, że dwie te dwie drogi łączą się Puenta la Reina.

Obanos widok z drogi
Obanos widok z drogi

Nie nocowałam w Obanos

Nigdy nie nocowałam w Obanos i nie mam związanych z tym miasteczkiem zbyt wiele wspomnień. To co utkwiło mi w pamięci najbardziej to pewien Japończyk, który na mojej pierwszej pielgrzymce w roku 1993 przy metalowym pomniku pielgrzyma tuż przy wejściu do miasteczka poprosił żebym zrobiła mu zdjęcie. I zawsze jak wchodzę do Obanos widzę to, co widziałam wówczas w obiektywie aparatu, czyli Japończyka przy pomniku pielgrzyma. Wówczas nie było jeszcze tylu Azjatów na drodze, co na początku XXI wieku.

Pielgrzymka inspirowana książką

Ktoś mi mówił, że pewien Koreańczyk, który odbył pielgrzymkę do Santiago napisał o niej książkę, która zdobyła ogromną popularność. Wielu Koreańczyków postanowiło tak jak autor tej książki też wyruszyć do Santiago. Spotykałam ludzi, którzy wyruszyli na pielgrzymkę zainspirowani książkami, które o niej napisano. Ja dotarłam do tych książek na przykład do „Pielgrzyma” Coelho już po odbyciu dwóch pielgrzymek i odniosłam wrażenie, że autor stworzył interesującą fabułę z użyciem nazw miejscowości na Camino de Santiago, ale sam chyba tej drogi nigdy nie przeszedł.

Notatka z 1993

Znalazłam niedawno krótką notatkę z roku 1993, że na Calle San Francisco de Javier w tymże Obanos, jesteśmy (mój ex-mąż i ja) w barze, w małym ogródku. Siedzimy przy żółtych plastikowych stołach i pijemy cidrę. Z jednej strony widać kościół neogotycki pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, z drugiej gotycką bramę. Przyszedł też Japończyk, bo chyba wówczas był to chyba jedyny w Obanos bar przy drodze i usiadł przy stoliku obok.

Miejscowi faceci w pełnym słońcu grali w karty. Helmut czytał w przewodniku legendę o zabiciu szlachcianki, która po powrocie z Santiago, chciała zostać zakonnicą. Był niezadowolony a ja próbowałam odgadnąć, dlaczego. W końcu pomyślałam, że to chyba nie z mojego powodu tylko cidry, która smakowała tam jak sok z kiszonej kapusty.

Obanos. Bar 2014
Obanos. Bar w 2014

Zdziwiło mnie teraz, że w tej notatce zapisałam nazwę ulicy, na której był bar. Czyżby chciała ponownie do niego zajrzeć? Czy przewidywałam już wtedy, że wrócę na camino? Nie pamiętałam o barze z 1993 roku. Zapomniałam też, że zrobiłam taką notatkę.

Historia szlachcianki Felicji

Właśnie w 1993 roku wznowiono w Obanos tradycję grania na placu przed kościołem udramatycznionej historii szlachcianki Felicji z Akwitanii, która jak już wspomniałam, po powrocie z pielgrzymki nie chciała już ani zaplanowanego wcześniej małżeństwa ani wrócić do dworskiego życia. Jej brat Guillermo chcąc sprowadzić Felicję na rodzinny dwór niechcący ją zabił.

Jako przebłaganie za czyn karygodny Papież kazał mu odbyć na pielgrzymkę do Santiago. Po powrocie Guillermo zmienił się. Zaczął praktykować ascezę. Służył odtąd w pustelni Matki Bożej z Arnotegui. Umarł po pobożnym i cudownym życiu czczony wraz z siostrą są czczeni jako patroni okolicy.

Grób Felicji znajduje się w pustelni przy wyjściu z wioski, pustelnia Matki Bożej z Arnotegui znajduje się na wzgórzu po przeciwnej stronie doliny. Srebrny relikwiarz z czaszką Wilhelma znajduje się w zakrystii kościoła parafialnego. Z okazji święta wiejskiego polewa się go winem, które następnie miesza się z wodą i rozdaje obecnym. Relikwiarz zasłynął z cudownych uzdrowień.

Niemal wszystkie legendy dotyczące miejscowości na camino mówią o tym, jak droga do Santiago wpływała na zmianę życia człowieka. Czy dziś jest podobnie? Jeżeli o mnie chodzi, to wiele się na niej nauczyłam, a przez to zapewne też wpłynęła na moje życie. Jak bardzo trudno mi to osądzić..

Roboty budowlane

Za każdym razem jak przechodziłam przez Obanos w miasteczku były roboty budowlane. Nie zachęcało to do zatrzymania się na nocleg. Dopiero ostatnim razem, czyli w 2014 było tu spokojnie i czysto. Miałam ogromną ochotę przenocować w Obanos, zwłaszcza, że źle się czułam, ale albergue było nieczynne. W pierwszym barze wypiłam kawę i poszłam dalej do Puenta la Reina.

Z notatek 20.10.2014 Puente la Reina

Puente la Reina. Godz. 21.11. Już po raz trzeci próbuję zrobić notatkę. Jestem od ponad trzech godzin w albergue. I prawie nie wychodzę z łóżka. Nie czuję się dobrze. Byłam słaba na całej drodze. Sądziłam, że tak jak kiedyś, zakończę drogę w Eunate, w miłym gronie ludzi i z dobrą kolacją, ale albergue było na głucho zamknięte. Musiałam ostatecznie dojść do Puenta la Reina. Okazało się, że nie było już miejsca na dole piętrowego łóżka. Wchodzić na górne to już nie dla mnie. W końcu znalazło się.

Puenta la Reina. Albergue
Puenta la Reina. Albergue

Schronisko jest pełne. Jestem w pokoju nr 4 na parterze a wraz ze mną w pokoju troje Koreańczyków, dwie dziewczyny i chłopak i chyba dwie Amerykanki. Podłoga mokra od wypranych porozwieszanych na łóżkach rzeczy. Za schroniskiem jest polana, na której pod zadaszeniem jest miejsce ze sznurami, przeznaczone specjalnie na wyprane rzeczy, ale ludziom się nie chce zrobić kilku kroków, wolą wieszać na łóżku i spać w wilgoci.

Albergue jedno z najtańszych, może dlatego tak pełne, kosztuje 5€. Nie miałam siły, żeby wyjść na miasto i coś zjeść. Był piękny wieczór, który widziałam tylko z polany przy okazji wieszania wypranej bluzki. Zjadłam czekoladkę i łyżeczkę sezamu, czyli wszystko co miałam w plecaku i trochę zaspokoiłam głód. Gdybym wiedziała zjadłabym w Eneriz cały obiad a nie tylko zupę.

Jutro chciałabym pojechać do Pampeluny i tam zostać jeden dzień. Muszę odpocząć. Czuję, że jeden dzień bez plecaka dobrze by mi zrobił. Spotkam się z Ewą. Może uda się być na mszy w kościele San Satunino. Zobaczę, jak będzie, dzisiaj było mi pisane schronisko w Puente la Reina długie godziny w łóżku bez wałęsania się po miasteczku, które bardzo lubię.

Puenta la Reina. Calle Mayor rano
Puenta la Reina. Calle Mayor rano

Tutaj w Puente la Reina łączy się Camino Aragónes z Camino Francés. Camino Francés prowadzi dalej aż do Santiago. Ja jednak po przejściu drogi aragońskiej chcę cofnąć się do Saint Jean Pied de Port, gdzie tradycyjnie zaczyna się hiszpańskie Camino Francés.

21 października, wtorek rano

Puente la Reina. Albergue. 6.27 rano. Nie śpię od pół godziny. Udało mi się wstać w nocy do toalety tylko raz. Jak leżę to czuję się lepiej. Mimo wszystko spałam lepiej niż w Tiebas, które nie przyniosło mi szczęścia, a tak dobrze się zapowiadało: byłam sama w schronisku, piękna pogoda, wifi w barze El Centro, kościół pod wezwaniem świętej Eufemii i malownicze ruiny zamku na początku wsi. Spałam przy otwartym oknie, może to był błąd. A może tą dolegliwością można się zarazić.

Puente la Reina 6.44. Niektórzy już wstają i się pakują a ja leżę, próbuję wyleżeć się na zapas.

Pójdę na przystanek autobusowy okrężną drogą, przez Calle Mayor i Most Królowej. Chcę zobaczyć miasto a przede wszystkim most, który z rana wygląda najbardziej atrakcyjnie, jego półkoliste przęsła odbijają się w wodzie i tworzą pełne koła.

Puente la Reina czyli Most Królowej

Most Królowej 21.10.2014 godz.8.44
Most Królowej 21.10.2014 godz.8.44

Kościoły są zamknięte i sklepy też. W pierwszym otwartym barze wypijam cafe con leche i zjadam croissantkę. Chcę doczekać dnia, żeby zrobić kilka fotek. Tyle już razy oglądałam most królowej i za każdym razem wygląda inaczej, teraz pierwszy raz jego kamienie mają kolor brązu. Za kilka dni jak będę szła Camino Francés będę znowu w Puenta la Reina

9.27. Na przystanku zastaję kobietę, która też czeka na autobus do Pampeluny. Zapewnia mnie, że na pewno przyjedzie, chociaż już jest po czasie.

W Pampelunie będę przed 10-ą. To będzie już mój drugi pobyt w tym mieście podczas mojej pożegnalnej pielgrzymki. Może jednak nie będę nocować tylko pojadę jeszcze dziś do Saint Jean Pied de Port. Ma być piękna pogoda, szkoda by było nie skorzystać. Ewa nie odpisuje. Słońce świeci, ale jest chłodno. W końcu dodzwoniłam się i umówiłam się z Ewą o 11-ej w kościele San Saturnino.

Pampeluna. San Sernin. Ołtarz
Pampeluna. San Saturnino. Ołtarz

Pampeluna. 10.49. San Saturnino. Czekam na Ewę. Zrobiłam kilka zdjęć. Kupiłam bilet do Saint Jean Pied de Port (20 euro), czyli znowu będę iść przez Pireneje. Zaryzykuję, choć wiem, że ten odcinek jest już dla mnie za trudny. Zwłaszcza ostatnie kilometry. Może uda mi się dostać nocleg w ORISSON. A może zostanę dwa dni w Saint Jean Pied de Port.

Oddałam bagaż na dworcu do szafki (4 euro), i jestem wolna, wolę nie zjeść niż łazić z plecakiem. Mam nadzieję, że Ewa mnie znajdzie. Siedzę przed ołtarzem, gdzie jest figura Santiago.

Pampeluna. Dworzec. 14.13. Spotkałam się z Ewą w kościele, była msza i zostałyśmy. Potem poszłyśmy do kawiarni. Ewa szła do Pampeluny z Puenta la Reina, ale zatrzymała się trzy dni Cizur Menor z powodu zapalenia ścięgien. Jakże znajoma jest mi ta przypadłość. Ewa czuje się już lepiej i zamierza pojechać do San Sebastian i tam zacząć Camino Norte. Mimo, że jest pierwszy raz na camino to nie chce iść drogą francuską. Za dużo ludzi. Nie próbowałam jej przekonywać, bo czułam, że ma rację. Nie znam Camino Norte, ale ci, z którymi rozmawiałam byli zachwyceni tą drogą. Ja chciałam jednak zrobić Camino Francés, żeby ostatecznie pożegnać się z nią i już tu nigdy nie wracać.

Miałam to zrobić rok temu, ale nie udało mi się właśnie z powodu tłumów w schroniskach. Liczę na to, że w tym roku, gdy zacznę prawie dwa miesiące później to mi się uda, wszędzie dostać nocleg.

Do widzenia Camino Aragones.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *