Jeżeli Navarette, a właściwie jego kościół, odkryłam dla siebie dopiero w 2002, to Najera, dawna stolica Nawarry była obecna w mej pamięci od pierwszej pielgrzymki w 1993. Nie zapomnę wrażenia jakie zrobiły na mnie czerwone skały z grotami, które jak parawan osłaniają miasto. Najera znaczy właśnie po arabsku miasto między skałami.
Najera – Santa Maria la Real
W kolorze skał jest romański kościół Santa Maria la Real przypominający zamek warowny. W dzielnicy żydowskiej było wtedy jeszcze sporo ruin i zniszczonych domów które nadawały miastu nastrój, niepodobny do żadnego wcześniejszego miasteczka na drodze. Dlatego 1994 roku zatrzymaliśmy się tu na nocleg. Tym razem chciałam koniecznie zwiedzić kościół i klasztor. Jeżeli sobie dobrze przypominam to albergue było wówczas w pobliżu kościoła w dużym białym namiocie. Szybko wzięłam prysznic i wyprałam rzeczy. W barze wypiłam cafe con jelo (kawę z lodem) a Helmut cervezę (piwo) i …do klasztoru.
Najera. Klasztor zamknięty?
Był niestety poniedziałek i klasztor był zamknięty. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Siadłam przed wejściem i czekałam na cud, wpatrywałam się w zamknięte drzwi wierząc, że się otworzą. Helmut nie mógł zrozumieć mego zachowania i mi to okazywał. Kłótnia wisiała w powietrzu i na pewno by wybuchła, gdyby nie dziewczyna z grupą mężczyzn, która podeszła pod drzwi klasztoru. Przeczytała to samo co ja, ale nie czekała na cud tylko zaczęła mocno walić w drzwi, które o dziwo… otworzyły się.
Wyszedł jeden z zakonników, a ona gestykulując coś mówiła do niego z taką nieznoszącą sprzeciwu pewnością siebie, że było pewne, że mnich wpuści ją i jej grupę. Dziewczyna skinęła na nas i w ten sposób znaleźliśmy w środku. Do dziś nie mogę zapomnieć jej uśmiechniętej twarzy i siły jaką emanowała. była cudem.
Najera. Legenda związana z kościołem
Zakonnik grzecznie zamienił się w przewodnika i opowiedział nam legendę związaną z powstaniem kościoła. Otóż król nawarski jak każdego roku tak i w 1052 wybrał się na polowanie przepiórek w dolinie rzeki Najerilly.
Zwyczajem arabskim miał ze sobą sokoła. Widząc jak przepiórka leci w stronę groty w pobliskich skalach puścił drapieżnego ptaka. Obydwa ptaki zniknęły. Król udał się w ich kierunku i wszedł do groty. Zobaczył w niej sokoła i przepiórkę zapatrzonych w figurę Madonny promieniującą nieziemskim światłem. Był tam również dzwon i wazon z liliami. Król przejęty tym widokiem nakazał w tym miejscu budowę kościoła.
Panteon królewski
Z pierwszych budowli niewiele się zachowało; w latach 1422-1453 wzniesiono obecny klasztor, który do XVI wieku rozszerzano o nowe elementy. W kościele w ołtarzu głównym znajduje się figura Madonny z Dzieciątkiem, według podań ta sama, którą znaleziono w jaskini. Jest też dzwon i wazon z liliami. Obejrzeliśmy panteon królewski, ze szczątkami kilkunastu władców Nawarry i ich rodzin. A na końcu wąskimi schodami weszliśmy na górę, żeby obejrzeć wyjątkowy późnogotycki chór, jeden z najpiękniejszych w swym stylu w Hiszpanii. Nasz przewodnik zostawił go na deser.
Najera. Późnogotycki chór
Zwrócił naszą uwagę na rzeźby pod siedziskami, przedstawiające sceny pełne humoru i dalekie od religijności. Byłam zachwycona wszystkim co, zobaczyłam ale największe wówczas wrażenie zrobiły na mnie egzotyczne krużganki (Claustro de los Caballero). Takich filigranowych maswerków nie widziałam nigdy wcześniej. Dopiero zaczynałam się oswajać ze stylem plateresco.
Claustro de los Caballero
Po zwiedzeniu klasztoru poszliśmy do restaurante „Las Ocas”, gdzie kucharz dwoił się i troił by nam dogodzić, przynosił nam do spróbowania różne pyszności: nadziewaną paprykę, sałatę riojana, flaki w cieście. wino roso. Był ciepły wieczór. Miasteczko miało wtedy dla mnie niebywały urok.
W 2002 doszłam do Najera rano. Jak wspominałam wyszłam przed świtem z Navarette. Było jeszcze ciemno przy cmentarzu z bramą romańską. Tam minęła mnie Elda, Niemka, którą poznałam w wcześniej w schronisku. Szła z Le Puy z namiotem, który w Hiszpanii okazał się niepotrzebny i w Logroño odesłała do domu. Tam, gdzie mnie minęła droga z szosy skręcała w polną drogę, ale Elda poszła szosą.
Pracowite mrówki
Krótko po 7 ej mijałam na wzgórzu położoną Ventosę, gdzie już wtedy było schronisko. Gdy weszłam na wzgórze widziałam pofalowany krajobraz Riojy z jej dolinami i górami, winnicami, oliwkami, szparagami. Szeroką drogę między polami co kilka metrów przecinała linia złożona z mrówek idących gęsiego, każda niosła jakiś ciężar przekraczający wielokrotnie jej wagę. Nie mogłam się nadziwić. Popatrzyłam na moje wielkie buciory. Wystarczy jeden nieuważny krok a setki mrówek, wykonujących tak nieprawdopodobny wysiłek, zginie. A przecież przechodzi tędy wielu pielgrzymów. Czy uważają na te pracowite stworzenia? Powinna być tablica z napisem: uważaj na mrówki.
W jednej z winnic chłop obcinał zakrzywionym nożem pędy winorośli. Przystanęłam. Mucho trabajo (dużo pracy) powiedział, jak zobaczył, że przyglądam się jego pracy i uśmiechnął się. Po pojawiły się budynki fabryk. Tak witało mnie przedmieście Najery, a potem długa nieatrakcyjna ulica. W supermercado kupiłam aroz con leche (ryż na mleku) na śniadanie.
Plaza Miguel
Wkrótce znalazłam się w żydowskiej dzielnicy na Plaza Miguel. Na placu było spokojnie, bo o dziewiątej rano miasteczko jeszcze spało. Siadłam na ławce i rozejrzałam się dookoła, wszystkie kawiarnie, puby i sklepy były zamknięte. Miasteczko wyglądało na bardziej zadbane niż przed laty. Zajrzałam do pobliskiego do kościoła Santa Cruz. W bocznej kaplicy Chrystus na krzyżu w czarnej peruce, długie włosy spadały mu na twarz, obok niego Matka Boska Bolesna w czarnym, ozdobnym płaszczu.
Nie zamierzałam nocować w Najerze, było za wcześnie a zachmurzone niebo to w lipcu idealny dzień do wędrówki.
Ołtarz główny
Albergue mieściło się wówczas przy klasztorze. Poszłam w tamtym kierunku. Klasztor był otwarty weszłam by sobie przypomnieć kościół, panteon i krużganek. W kościele usiadłam w ławce poddając mrocznej przestrzeni. Z tyłu miałam nagrobki królów Nawary i Kastylii a z przodu ołtarz główny z legendarną Madonną z Dzieciątkiem. Po obu jej stronach znajdują się, wyglądające z daleka jak dwa wielkie, czarne kruki figury świętego Benedykta z Nursji i jego siostry bliźniaczki świętej Scholastyki.
Gdy wyszłam z klasztoru spotkałam Stefana z Austrii, tego, którego poznałam przy studni w Lorca. Czekał na otwarcie schroniska. Usiedliśmy na ławce i wyciągnęliśmy nasze zapasy do jedzenia. Stefan był zachwycony dotychczas odbytą drogą i cieszył się, że tego dnia nie było zbyt upalnie. Ponieważ szłam dalej, więc pożegnaliśmy się i już więcej go nie spotkałam.
Ponownie weszłam do kościoła w 2009. Właśnie odbywała się próba. Trzy młode dziewczyny grały Vivaldiego. Usiadłam cicho w ławce. W kościele było tylko to trio i ja nie licząc prochów królów Nawarry i Kastylii. Na pewno tak jak ja cieszące się muzyką.
W 2013 jadąc z Navarette autobusem do Najery planowałam wyskok do San Milan de Cogolla. W Najerze w informacji na dworcu autobusowym zapytałam o godziny odjazdu. Autobus był o 13.15. Miałam więc przeszło dwie godziny. Chciałam je ponownie spędzić w monasterio Santa Maria el Real. Zdawałam sobie sprawę, że już nic nie mogło mnie zaskoczyć, ale ciągnęło mnie do tamtej atmosfery. Może sprawiał to panteon królewski. Był jakiś intymny. Twarze królewskich kobiet na nagrobkach są młode i piękne i takie musiały być rzeczywiście, bo przecież umierały młodo, często w połogu.
Do jednej z takich kobiet Blanki Garcés de Pampeluna należy najstarszy i najpiękniejszy nagrobek w całym panteonie. Była księżniczką Nawarry. W 1151 roku mając czternaście lat wyszła za mąż za trzy lata starszego od siebie Sancho III el Deseado (Upragnionego), syna cesarza Hiszpanii. Para miała kilkoro dzieci, które umierały zaraz po urodzeniu, przeżyło tylko jedno, urodzony w 1155 roku Alfonso VIII de Castilla (1155–1214), zwany Szlachetnym. O jego romansie z żydówką Rachelą wiedziałam z powieści Liona Feuchtwangera.
Rok później, Blanca urodziła jeszcze jednego syna, przy którego porodzie zmarła. Wkrótce po jej śmierci wykonano nagrobek, który dziś jest największą ozdobą panteonu królewskiego i eksponowany jest oddzielnie. Wykonano go w piaskowcu. Pokryty jest płaskorzeźbą.
Na jednej ze ścian nagrobka przedstawiona jest królowa na łożu śmierci w towarzystwie dwóch aniołów, którzy unoszą jej duszę do nie nieba. Z innej strony pokazany jest jej smutny mąż i pocieszający go dworzanie.
W ołtarzu głównym wypatrzyłam świętą z palmą męczeństwa i sztyletem w piersi. Po powrocie sprawdziłam, że tak przedstawiana była święta Justyna patronka Padwy, gdzie zbudowano bazylikę pod jej wezwaniem. Ścięto ją mieczem, ale malarz Andrea Mantegna przedstawił ją w wbitym w piersi sztyletem i ten chyba wizerunek widać utrwalił się w sztuce. Pochodziła z zamożnej rodziny padewskiej. Nie uchroniło jej to przed prześladowaniami. Czasy cesarza Dioklecjana były okrutne dla chrześcijan. Dlaczego jest w tutejszym ołtarzu? Nie wiem. Może mają jakąś jej kosteczkę jako relikwię.
Po wyjściu z klasztoru poszłam na przystanek autobusowy i pojechałam do San Milan de Cogolla. Po powrocie dowiedziałam się od napotkanych pielgrzymów, że w schronisku nie ma już miejsc. Wróciłam na przystanek i ostatnim autobusem pojechałam do Santo Domingo.
Najera w 2014
Rok później 8 listopada 2014, sobota. Najera. Do albergue przyszłam chyba koło czwartej, było już sporo ludzi, łóżko dostałam na samym końcu wielkiej sali, na szczęście na dole. Wzięłam prysznic i wyprałam tylko majki, bo spodnie, przy tym zimnie, by nie wyschły. Poza tym nie mam w co się przebrać. Wyszłam do miasteczka. Museo Archeologico było otwarte. Nigdy w nim nie byłam, dla jubilados (powyżej 65 lat) gratis. Bardzo miła bileterka. Najciekawsze wydały mi się czerwone skorupy z delikatnym ornamentem, na jednej z nich głowy imperatorów.
Albergue. 18.40. Bardzo miła atmosfera w cieplej sali jadalnej, gdzie piłam herbatę. Obok mnie chłopak grał na gitarze. Bardzo sympatyczna Hospitalera, podobna do Julie Christie chciała wiedzieć, jak jest po polsku welcome, to miłe. Jakiś Koreańczyk wpisywał się do libro peregrinos. Dowiedziałam się, że następne albergue w Azofra jest nieczynne. Iść do Santo Domingo było dla mnie niemożliwe.
Zostałam jeszcze kilka godzin w Najera
9.11. 2014. Niedziela..Najera. Albergue. Wyszłam kilka minut po ósmej, sprawdziłam autobus do San Domingo. Postanowiłam zostać w Najera do 17.30 czyli do odjazdu autobusu.
W pierwszym barze na głównej ulicy z wifi, zjadłam słodką bułkę z kawą. Weronice mojej wnuczce wysłałam życzenia urodzinowe. W kościele Santa Cruz, msza o 9-ej. Zrobiłam kilka zdjęć przed mszą. Niesamowity jest Chrystus na krzyżu w czarnej peruce. Po mszy ksiądz poprosił mnie i drugą pątniczkę do siebie i odczytał nam błogosławieństwo dla pielgrzymów, potem zaprosił nas do zakrystii. Wbił mi do credencialu pieczątkę z rysunkami. Rozciągał czas, co mi nie przeszkadzało, bo miałam go za dużo tego dnia.
Poszłam do Monasterio z nadzieją, że zobaczę znowu chór na piętrze, ale drzwi były zamknięte. Chodziłam po panteonie oglądając każdy nagrobek z osobna. Nie spieszyłam się miałam czas do 12.30, kiedy to zamykają muzeum. Pod koniec wałęsając się po kościele zauważyłam, że drzwi na chór są uchylone. Weszłam po wąskich niewygodnych schodach z prędkością światła. Po wielu latach zobaczyłam stalle po raz drugi. Zrobiłam 25 zdjęć, bez fleszu, nie wszystkie się udały. Przypomniałam sobie wiele figur, miał poczucie humoru ten gotycki mistrz.
Wzdłuż czerwonych skał
Poszłam się przejść po mieście wzdłuż czerwonych skał. Nigdy tam nie byłam. To co zobaczyłam było niesamowite. Albo były tam slumsy albo młodzi chłopcy mają w walących się domach przyklejonych do skał swoje kryjówki. Zrobiłam kilka zdjęć. Sama skała powalająca, żaden rzeźbiarz by czegoś takiego nie wymyślił. Są w niej groty, w których kiedyś mieszkali ludzie. Dla nich warto było zostać. To wspaniałe miasteczko z niezliczoną ilością zabytków, z bardzo ciekawą historią zachwyciło mnie najbardziej czerwonymi tajemniczymi skałami.
Zwiedziłam kilka barów, w żadnym nie było WiFi
Najera. 16.18. Bar Franco, też bez wifi. Byłam już w tym barze w zeszłym roku też jak jechałam do San Domingo. Tylko wtedy miałam autobus o dwudziestej. W albergue dostałam miejsce w piwnicy. Nie sądzę, żeby teraz były problemy. Zepsuła się pogoda tak szybko. Pada i jest zimno.