W 2013 wybrałam się autobusem z Santa Cilia do klasztoru Leyre. Wypiłam kawę w pobliskim barze i wróciłam do albergue by zostawić przeciwdeszczową pelerynę. Rozpogodziło się, więc nie chciałam jej dźwigać, zwłaszcza, że był sierpień i mogło być upalnie.
Dzień wcześniej kupiłam bochenek chleba w panaderia artesana, czyli w prywatnej piekarni. Myślałam, że obdzielę nim czwórkę pielgrzymów, z którymi siedziałam wieczorem przed barem, ale odmówili. Szli z Walencji i w Santa Cilia kończyli wędrówkę. Bardziej zależało im na samej wędrówce niż na pielgrzymce do Santiago. Nie chcieli iść w tłumie jaki zwykle towarzyszy drodze do świętego Jakuba, chociaż tłum dotyczy raczej schronisk niż samej drogi.
Wzięłam więc kawałek chleba ze sobą do Leyre
Autobus przejeżdżał blisko Berdún, ale się tam nie zatrzymał, na co bardzo liczyłam. W środku miejscowości jest kościół pod wezwaniem świętej Eulalii. Chciałam mu sie przyjrzeć choć z daleka. Berdún to wioska położona na charakterystycznym, samotnym płaskowyżu w dolinie rzeki Veral (rio Veral). Prawdopodobnie mieszkańcy tego regionu, ciągle zalewani przez rzekę, przenieśli się na to podłużne bardzo charakterystyczne wyniesienie. Będzie ono ukazywało mi się wielokrotnie podczas drogi do Arrés
Klasztor Leyre
Z Yesa do klasztoru Leyre było jeszcze 5 km. Przeszłam może kilometr, gdy zatrzymał się przy mnie samochód, który podrzucił mnie do celu.
To była prawdziwa ręka opatrzności, bo zaczynało być upalnie. Z pewnością zmęczyłabym się odchodzeniem i nie miałam bym siły na zwiedzanie klasztoru Leyre. Odbywało się ono wyłącznie z przewodnikiem w języku angielskim i hiszpańskim. Zaczęliśmy od krypty św. Babylasa.
O nieznanym mi świętym dowiedziałam się, że jest patronem chorych na reumatyzm i stawy, więc powinnam go zapamiętać. Krypta z IX wieku jest najstarszą zachowaną częścią klasztoru i jest niezwykła – krótkie masywne filary i wielkie, masywne kapitele – zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Kapitele miały uproszczone wzory roślinne i geometryczne.
Detal – Porta Speciosa Porta speciosa – detal Tympanon – Porta Speciosa Widok ogólny Porta speciosa
Sam kościół San Salvador ma trzy wczesno-romańskie absydy z X wieku, rzeźbiony portal z XII (Porta Speciosa) oraz z przebudowy gotyckiej sklepienia i nawę. O wielkim znaczeniu klasztoru świadczy fakt, że kościół był mauzoleum królewskim. W północnej nawie, w niewielkiej kaplicy przechowywana jest ozdobna skrzynia z prochami pierwszych królów Nawarry.
Pochowano tu też dwie święte Alodię i Nunilo. Te lokalne święte były córkami chrześcijanki i muzułmanina. Pochodziły z wioski koło Huesca. Według panującego prawa powinny zostać muzułmankami. Wybrały jednak religię matki i nawet pod groźbą śmierci nie wyrzekły się Chrystusa. Zostały ścięte 21 października 851 roku w dalekiej Kordobie, ale pochowane zostały w Leyre. Działo się to pod koniec panowania emira Kordoby Abd ar-Rahmana II wielkiego mecenasa sztuki i kultury. Ich przedstawienia ukazane są w retabulum ołtarzowym. Nie zrozumiałam, dlaczego zostały pochowane właśnie w Leyre. W 1836 roku ich relikwie zostały przeniesione do pobliskiej Sangüesy.
W Hiszpanii jest niezliczona ilość lokalnych świętych kobiet i mężczyzn. Ich życiorysy uświadamiały mi, że historia Imperium Rzymskiego to, też historia Hiszpanii i że na drodze jestem z nią nieustannie konfrontowana, między innymi przez historie świętych.
Fuente de San Viryla
Widok z drogi do żródełka Viryla droga do źródełka Viryla Przystanek na drodze do żródełka
Gdy zastanawiałam się co zrobić z czasem jaki został do autobusu, zauważyłam na jednym z drogowskazów przy kościele jest napis Fuente de San Viryla, czyli Źródło świętego Viryla. Pomyślałam, że skoro nie ma podanej odległości to źródło musi być blisko. Tylko na krótki dystans miałam jeszcze siłę, bo upał był bardzo dokuczliwy. Przeszłam z pół godziny pod górę, widoki miałam coraz piękniejsze, a końca drogi nie było widać ani nikogo na drodze. Miałam już zrezygnować, gdy zobaczyłam młodą parę, która zapewniła mnie, że to już niedaleko. I rzeczywiście po pięciu minutach byłam przy źródełku. Lśniło od słońca odbijającego się w wodzie.
Źródełko Viryla Odbite słońce w źródełku Viryla
Śpiew słowika
Spragniona piłam tę wodę źródlaną jak smok wawelski, a gdy się nasyciłam zobaczyłam na kamieniach dwie małe, dosyć nieudolne rzeźby przedstawiające mnicha i słowika. Legenda mówi, że w pewien wiosenny dzień, opat Virila poszedł na spacer do lasu w góry. Gdy w ciszy medytował nad wiecznością przyfrunął słowik. Virila zasłuchał się w śpiew słowika i zasnął przy źródle. Gdy się obudził, nie mógł znaleźć drogi do klasztoru, a gdy w końcu ją znalazł, zdziwił się wielkością klasztoru, który opuścił po południu. Gdy wszedł do środka żaden z mnichów nie potrafił go rozpoznać. Postanowili sprawdzić jego tożsamość w archiwum klasztoru i odkryli, że ten nieznany im mnich był opatem Virilą, który zniknął w lesie trzysta lat wcześniej.
Odkładając na bok tę ciekawą legendę, Viryla rzeczywiście był mnichem i świętym. Urodził się w Tiermas (Zaragoza) w 870 a zmarł zapewne w klasztorze Leyre w 950.
Woda ze źródełka napełniła mnie dziwna mocą. Schodziłam radośnie w dół. Klasztor z góry wyglądał jeszcze piękniej. Kamień użyty do budowy i pobliskie skały mają ten sam kolor. Człowiek zamienił skałę we wspaniały zespół klasztorny.
Około siódmej wróciłam autobusem do Santa Cilia było to w sierpniu 2013 roku.