Estella, nawet jeżeli było do niej z Villatuerta tylko cztery kilometry, to ja ich w 2013 na swoich bolących nogach przejść nie mogłam. Postanowiłam czekać dwie godziny na autobus. Żałowałam bardzo, bo lubiłam tę drogę. Przejście mostem przez rzekę Ega, która na początku miasta jest najbardziej malownicza.
Przystanek autobusowy w Villatuerta 2013
Przystanek autobusowy w Villatuerta był za kościołem, siadłam na ławce i gapiłam się na ganiające się na trawniku dzieciaki. Kościół był zamknięty. Czy to na pewno właściwy przystanek? Zaczęłam wątpić. Lepiej się upewnić. Poszłam w stronę samochodów na parkingu, gdzie właśnie jakiś mężczyzna też udawał się w tym kierunku. Zapytałam o przystanek.
Jeszcze jeden anioł na camino
A gdzie pani chce jechać – zapytał, jeżeli do Estelli to mogę podrzucić. Po prostu sfrunął z nieba. Podczas krótkiej jazdy dowiedziałam się, że był w Polsce, w Częstochowie, na spotkaniu z naszym papieżem i nigdy tego nie zapomni. Jose, bo tak miał na imię, przyniósł mi szczęście, dostałam w schronisku ostatnie miejsce na piętrowym łóżku na górze. Przy pomocy krzesła udało mi się wdrapać. Na tym łóżku spędziłam dziesięć godzin, bo nie miałam siły i ochoty na nic.
Rok później 31 października 2014 w Villatuerta mijam bar Marta i dwuprzęsłowy most na rzece Iranzu, którym wchodzę do starej części miasta. Widok mostu na drodze zawsze mnie wzrusza. Są to często stare mosty, nierzadko rzymskie przebudowane w średniowieczu. Służyły wojsku, mieszkańcom, podróżnym a przede wszystkim pielgrzymom.
Obserwowanie rzeki
Obserwowanie rzeki z mostu jest czymś zdumiewającym. Z jednej strony mostu rzeka płynie do nas, z drugiej od nas odpływa. Nie pamiętam, gdzie i kiedy to sobie uświadomiłam, ale poczułam jak bardzo różnie się czuję, gdy rzeka płynie do mnie, a jak inaczej, gdy ode mnie odpływa. Wtedy koiło mnie jej odpływanie. Często będąc na moście, patrzę na rzekę i sprawdzam, która jego strona w danym momencie jest dla mnie bardziej przyjazna.
Dzień jest mglisty i ponury. Albergue w Villatuerta, które w zeszłym roku nie dało mi schronienia jest teraz zamknięte do wiosny. Robię jeszcze kilka zdjęć kościołowi i pomnikowi Veremundo i idę dalej do Estella. Chyba zmieniła się droga. Jakiś dziwny tunel, ale jest jeszcze stary, skrzywiony krzyż i studnia.
Estella miasto zabytkowych kosciołów
Wielka rozwarta uzębiona paszcza z dwoma diabłami na jej brzegach. Obok paszczy Chrystus sądzi tych, co się w niej znajdują – grzeszników – bo ta paszcza to piekło. Takim przedstawieniem od wieków witał pielgrzymów kościół San Sepulcro w Estelli. Co czuli gdy tu doszli? Lęk przed piekłem? Ale chyba też nadzieję, że gdy dojdą do Santiago to wszystkie grzechy będą im odpuszczone i zasłużą na niebo. Na tympanonie kościoła San Sepulcro, nie ma przedstawienia nieba. Po drugiej, lewej stronie znajdują się trzy Marie przy grobie i anioł, który pokazuje im pusty grób. Chrystus zniknął, mimo, że pilnowali go strażnicy. Pokazani są jak śpią.
Po stronie uzębionej paszczy, z prawej, zmartwychwstały Chrystus ukazuje się Marii Magdalenie, grzesznicy, która się nawróciła. Pielgrzym miał wiedzieć, że alternatywą dla piekła jest zmartwychwstanie, czyli życie wieczne, nawet dla grzeszników. Czerpał wiedzę z tej biblii pauperum i ją mocno przeżywał. A czym dzisiaj dla mnie idącej do Santiago jest ta wiedza biblijna wykuta w kamieniu?
Czy poza estetycznym wzruszeniem, pobudza do przeżycia lęku i nadziei? Patrzę na przechodzących pielgrzymów, niektórzy nawet nie podnoszą głowy, idą dalej, aby przejść jak najszybciej miasto, lub by odpocząć w najbliższym barze. Inni zatrzymują się by zrobić kilka zdjęć, bo jest co fotografować, wspomniałam o jednej scenie, a jest ich dużo więcej. Treść tych przedstawień wcale dzisiaj nie jest taka oczywista.
Estella. Gonitwa byków 1993
Z mojego pierwszego kontaktu z miastem Estella w 1993 najbardziej zapamiętałam gonitwę byków i świąteczny nastrój w całym mieście. Był początek sierpnia. Zatrzymano nas przy ogrodzeniu z bykami, które miały być wypuszczone na ulice i uciekać przed goniącymi je mężczyznami. Wśród byków jeden był zupełnie wyjątkowy, pod względem wielkości i barwy. Miał jasnobrązowe łatki, niemal kropki na białym tle podczas gdy inne byki były jednobarwne, i był największy z nich. Pozwolono nam wejść do miasta dopiero gdy gonitwa się zakończyła. Po raz pierwszy wtedy widziałam świętujące miasto baskijskie.
Mężczyźni i kobiety oraz dzieci ubrani byli na biało a na szyjach mieli czerwone chusty. Było upalne przedpołudnie i cieszyłam się zostawiając rozbawione miasto. Miałam nadzieję, że na otwartej przestrzeni upał będzie znośniejszy.
Estella, pierwszy nocleg 2008
Po raz pierwszy na nocleg zatrzymałam się w Estella dopiero w 2008, z Ewą i Piotrem. Zatrzymaliśmy się w schronisku parafialnym przy kościele San Miguel. Byliśmy na tyle wcześnie, żeby móc zrobić sobie przechadzkę po mieście. Poszliśmy osobno, miałam pooperacyjne bóle w biodrze i musiałam bardzo uważać na siebie. Co mi lepiej wychodziło, gdy nie byłam w towarzystwie. Niemniej chciałam znowu obejrzeć kościół San Pedro de Rúa.
Estella ma wspaniałe kościoły a San Pedro de Rúa jest uważany za główny kościół w mieście. Mimo, że jest po drodze, to się go często omija. Może lęk budzą prowadzące do niego wysokie schody a ryzyko jest duże, bo kościół jest rzadko otwarty. Tak było za drugim pobytem, weszliśmy z Helmutem na samą górę by dotknąć zamkniętej klamki. Portal przypomina ten z Puenta la Reina i Cirauqui.
W biurze turystycznym powiedziano nam, że kościół otworzą o godz. 10.00 i rzeczywiście o tej godzinie, jakaś kobieta wchodziła wolno schodami by otworzyć jak się okazało wrota do raju. Per aspera ad astra. Nastrój i wystrój kościoła jest rzeczywiście na miarę gwiazd. Ze słonecznej ulicy wchodzi się do mrocznego wnętrza a tam artystyczne cuda takie jak rzeźba romańskiego Ukrzyżowanego Chrystusa i Madonny z Dzieciątkiem.
Krużganek przy San Pedro
Do kościoła przylega krużganek. Jak kurtyna piętrzy się nad nim z jednego boku biała, wielka skała, może nie aż tak spektakularna jak w San Juan de la Peña, ale wtedy jeszcze nie znałam tamtego klasztoru i krużganek kościoła San Pedro de Rua był pierwszym, który rzucił mnie na kolana. Marzyłam, żeby znowu tu wrócić i jeszcze raz w spokoju obejrzeć piękne romańskie kapitele na podwójnych kolumienkach. I wtedy w 2008 ponownie nadarzyła się okazja.
Estella, krużganek przy San Pedro Estella, krużganek kościoła San Pedro
Kościół San Miguel
Wydawało się, że po kościele San Pedro de Rúa nic mnie już w Estella nie zaskoczy, a tu jeszcze ten San Miguel ze swoim wspaniałym romańskim portalem. Pierwsze zdjęcia zrobiłam aparatem analogowym i musiałam się ograniczać. W 2008 mogłam już swobodnie pstrykać na cyfrówce. Ten wynalazek zrobiony był dla mnie. Pierwszy aparat cyfrowy kupiłam dopiero w 2007. Może bym się jeszcze nie zdecydowała, bo bałam się technicznych nowości, gdyby mi nie skradziono analogowy, nowiusieńki Nikon.
Estella. San Miguel Tympanon Estella, San Miguel. Trzy Marie u grobu
Był koniec października 2011 roku i mżyło. Na nocleg zatrzymałam się znowu w schronisku parafialnym przy kościele San Miguel. I wtedy coś mnie tknęło, żeby zajrzeć do kościoła. Było jeszcze widno. Ta oglądana dotąd w słońcu rozedrgana mnóstwem figur fasada, tym razem wydawała mi się spokojna. W tympanonie Chrystus w otoczeniu symboli czterech ewangelistów, a na archiwoltach mnóstwo figur. Na początku drugiej archiwolty z prawej strony znajduje się dwóch grajków trzymających w rękach fidle. Cała ta archiwolta jest poświęcona muzykantom, większość figur jest już bardzo zniszczona, tym większą radość sprawiły mi te dwie dobrze jeszcze zachowane figurki.
Początek września 2013, wychodzę o świcie z miejskiego schroniska i kieruję się do moich grajków, jest znowu zbyt ciemno na zdjęcia, ale nie o to chodzi, chcę tylko przywitać się i pożegnać ze wspomnieniem. Estella tego dnia zamknęła się dla mnie w tych dwóch figurkach. Mijam dumną bryłę San Pedro de Rúa i pałac królów Nawarry. W jego pobliżu robię zdjęcia dwóm ciekawym kamieniczkom, zapewne jeszcze średniowiecznym. Opuszczam stare miasto i idę teraz szerokimi ulicami pełnymi aut.
Wcześniej nie było ich tyle, czy ich nie dostrzegałam? W barze na stacji benzynowej zatrzymuję się na śniadanie. Przez okno obserwuję ludzi z plecakami, może z mojego schroniska, a może z parafialnego, jest jeszcze trzecie, którego nazwy nie pamiętam. Idą gęsiego wzdłuż całej ulicy. Śpieszą się. To poranny pośpiech, około południa tempo zmaleje. Jest pochmurno, ale nie pada, więc dobry dzień do wędrówki. Wychodzę z baru, idę teraz sama, ale za godzinę zaczną mnie mijać ci, co nocowali we wcześniejszych schroniskach.
31 października 2014
11.50 Estella. Przy ruinie kościoła San Sepolcro stoi dźwig, będą go remontować. Jest ponuro i wilgotno. Robię kilka zdjęć, choć wiem, że będą nieudane. Albergue municipal na głównej ulicy Calle Rua otworzą o 12.30. Idę do baru naprzeciwko i biorę tradycyjnie piwo z tortillą. Jestem pierwsza w schronisku, wybieram łóżko, zostawiam plecak i wychodzę do miasteczka. W jednym z pałaców na tej samej ulicy mieści się muzeum karlistow. Gratis, więc wchodzę. Bardzo miła obsługa. Nie mam ochoty wgłębiać się w historię, raczej chcę przeczekać mżawkę. Potem idę dalej do zamku i na plac z fontanną, są tam dwa ciekawe, późnogotyckie, domy z herbami.
Estella, domy nad rzeką Ega
Domy nad rzeką Ega niezamieszkane, mokną w rzece, niesamowity nastrój, woda, źródło życia, daje to życie mchom i innym roślinom, które niszczą zabytkowe, stare domy. Ale ten niszczący proces jest piękny, co za paradoks.
Przechodzę most a potem po wysokich, kamiennych schodach wspinam się do San Miguela, jeszcze raz, ale tym razem po raz ostatni, oglądam portal. Pech chce, że znowu jest zła widoczność. Jakiś zadaszony barak znajduje się przy kościele, To Capilla San Jorge, nie pamiętam jej, ani drugiego, skromniejszego portalu. Spotykam tu parę, którą poznałam w Cirauqui idą dzisiaj do Villamayor de Monjardin.
San Pedro
O 15.30. Wracam do albergue. Idę pod prysznic i kładę się do łóżka. Niedługo wstanę, bo chcę być na mszy w San Pedro de Rua. Znowu boli mnie biodro, stopy nie są spuchnięte, ale bolą, z pęcherzem lepiej. Koło mnie jeszcze dwa łóżka wolne. Chyba tego roku jest mniej Koreańczyków.
Estella. 18.00 San Pedro otwarty, ale msza dopiero o 19-ej. Robię kilka zdjęć i wychodzę. W Corvinianie robię zakupy, ekspedientka, chce mnie oszukać, upominam się, próbuje coś tłumaczyć, ale jakaś kobieta z kolejki obserwowała zajście i stanęła w mojej obronie i sprzedawczyni musiała zwrócić mi pieniądze.
Znowu w San Pedro. Inaczej zapamiętałam ten kościół, w mroku wydawał mi się mniejszy. Msza jest bardziej śpiewana niż mówiona. Nie pamiętam bocznych ołtarzy ani figury Santiago, ciekawa chrzcielnica, z tyłu pod chórem. Matka Boska z Dzieciątkiem z lewej, okazały św. Piotr z prawej, w środku, średniowieczny Chrystus, jeszcze jeden w kaplicy z lewej i jeszcze jedna Matka Boska z Dzieciątkiem z prawej.
Estella. Albergue 2014. 20.00. Hiszpanka, która była ze swym synem, była na mszy, zaprosiła mnie w albergue na kolację, chętnie zjadłam coś ciepłego.