Most na rzece Aragón

Droga do Arrés przez most na rzece Aragón 12.10.2014

Droga do Arrés z Santa Cilia to krótki i łagodny odcinek w znacznej części w malowniczym pejzażu rzeki Aragón. W roku 2011 jak wychodziłam ze schroniska już po 9 ej. Świeciło słońce i zaczynało być przyjemnie ciepło. W drugiej połowie października w tym regionie raczej nie grożą upały. Szłam wolno podziwiając krajobraz a także drzewa pełne dojrzałych owoców. Były jak malowane. Trudno się dziwić, że zachwycały artystów. Od czasu do czasu pojawiały się kolory jesieni, ale nie tej złotej, na którą przyjdzie czas miesiąc później.

kolory jesieni w październiku 2011
kolory jesieni w październiku 2011

Droga do Arrés za każdym razem zaskakuje.

Santa Cilia 2014. Wybiła dziewiąta i nadal padało. Nikt nie próbował wyrzucić mnie z pokoju, jak to bywa w innych schroniskach, które trzeba opuścić do godziny ósmej rano. Spokojnie spakowałam plecak i ruszyłam w drogę. Tam chciałam tego dnia przenocować.  To niespełna dziesięciokilometrowy odcinek. Odkąd odkryłam urok miejscowości Arrés, a było to chyba dopiero w 2011, nie chciałam przeoczyć tego miejsca. Sama droga do Arrés za każdym razem mnie czymś zaskakuje.

Towarzyszyła mi nadal rzeka Aragón, jakby wiedziała, że zawładnęła moim sercem. I ona sprawiała mi najwięcej niespodzianek na tym odcinku. Pojawiała się tu i ówdzie za każdym razem budząc mój zachwyt.

2011 Wędkarz. Droga do Arrés
2011 Wędkarz. Droga do Arrés

2014 Po wyjściu z Santa Cilia pierwszą przerwę zrobiłam po dwóch godzinach. rozbiłam i zjadłam wszystkie zebrane wcześniej na drodze orzechy. Brakowało mi tylko wody, ale zastąpiły ją oplatające dach opuszczonego domu ciemne i dorodne winogrona. Droga biegła obok szosy i w lesie przy rzece.

Na tym odcinku już od lat pielgrzymi układają kamienie na kamieniach tworząc coś w rodzaju wschodnich pagod. Na jednym z kamieni ktoś postawił figurkę Buddy, która bardzo dobrze pasowała do tego miejsca.

Puente la Reina de Jaca

Było około południa. Kilka kilometrów za Santa Cilia zeszłam z camino (czyli drogi oznaczonej strzałkami) i przeszłam przez most do baru w Puente la Reina de Jaca, myślałam, że będą mieli wifi, niestety nie mieli. W 2011 zrobiłam sobie tam przerwę. Zjadłam torillę z chlebem i piwem.

Wróciłam z powrotem. Ławka nad rzeką prosiła się wręcz, żeby na niej usiąść. Miałam skąd piękny widok na most i płynący pod nim Aragón. Tego dnia to jest 12 października 2014 w kolorze czekolady.

Czekoladowa rzeka Aragón
Czekoladowa rzeka Aragón

Nie uwierzyłabym gdybym nie zobaczyła na własne oczy. Zdumiewający był widok tej wzburzonej czekoladowej rzeki. Nie jestem tu pierwszy raz i wiem, że wcześniej wyglądała inaczej. Dlatego droga choćby ją powtarzać kilka razy nigdy nie jest taka sama. Zawsze zaskakuje.

Most na rzece Aragon
Most na rzece Aragon

Historia mostu

Dzieje pierwszego w tej okolicy mostu przez Aragón, związane są z drugą żoną króla Sancha Ramíreza, Felicją de Roucy, do której należały posiadłości Astorito i Bailo. W XII wieku Astorito zaczęło tracić znaczenie a most popadł w ruinę. Dzisiejsza miejscowość Puente la Reina de Jaca leży nieco dalej od rzeki, a most, którym prowadzi droga do wspomnianego baru i Pampeluny, zbudowano w latach 80-tych XIX wieku.

Na razie bez deszczu

Na razie bez deszczu, a nawet zaświeciło słońce. Mam jeszcze trzy i pół kilometra do Arrés. Jestem ciekawa czy będzie otwarty bar (Bar – Restaurante Posada El Granero del Conde) w najwyższym punkcie wioski z pięknym widokiem na góry. Nie wiedziałam, że bar czynny był już siedem lat. Czyżbym nigdy nie wchodziła na górę. W zeszłym roku zaproponowano nam tam spędzenie czasu zanim zasiedliśmy do wspólnej kolacji w albergue.

Droga do Arrés. Ostatnie trzy kilometry

Ostatnie trzy kilometry idzie się do Arrés cały czas pod górę. W dni deszczowe jest dużo błota i kamieni. Na szczęście nie muszę się śpieszyć. W dole zaorane pola.

Pamiętam jak w 2011 na te pola weszło stado owiec, niewiele różniły się od białego koloru ziemi. Fascynujący był widok zmieniających się konstelacji tworzonych przez owce.

2014. Teraz ziemia jest mokra i zmieniła kolor na delikatnie brązowy. Niebo zachmurzone. Wieje zimny wiatr. Włożyłam czapkę. Widzę znowu Berdún na odrębnym wydłużonym wzgórzu. Nade mną poszybował jakiś sęp, ale nie tak duży jak te wczoraj w Binacua.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *