Góra Uruel widziana z Jaki

Jaca przystanek w 2014

Dostałam bez problemu nocleg w schronisku.

Dojechałam w końcu autobusem do Jaki miasteczka ważnego choćby ze względu na jedną z najstarszych katedr w Hiszpanii. Jaca jest też etapem pielgrzymki do Santiago de Compostela na drodze aragońskiej zwanej po hiszpańsku Camino Aragones. Nie miałam jeszcze paszportu pielgrzyma (credencial) więc udałam się, do kościoła św. Jakuba i tam go otrzymałam.

Mieszkanka Jaki

Na ulicy starsza kobieta uśmiechnęła się do mnie w taki sposób jakby miała zamiar coś mi powiedzieć. Przystanęłam więc i rzeczywiście chciała się dowiedzieć z jakiego kraju pochodzę. Gdy dowiedziała się, że jestem Polką zaczęła mówić o naszym papieżu a w końcu zapytała mnie o nazwę miejscowości, w której się urodził. 

Co ze mnie za Polka

A w mojej głowie pustka aż zadudniła.  Było mi strasznie głupio, bo co ze mnie za Polka, skoro nie wiem, gdzie urodził się polski papież i do tego święty. Gdy odeszła natychmiast sobie przypomniałam. Pobiegłam za nią w kierunku katedry, bo moja przygodna znajoma tam właśnie udawała się na różaniec. Dogoniłam ją – Wadowice mówię. A ona chwyciła mnie mocno pod rękę i poprowadziła do wejścia do katedry. Tam spotkała swoje przyjaciółki i uwolniła moje ramię.

Jaca. Jedna z najstarszych katedr w Hiszpanii

Jak przystało na romańskie początki. Katedra raczej przylgnęła do ziemi niż wystrzeliła w górę.

Jaca. Katedra
Jaca. Katedra

Trudno ją fotografować. Pokazuje tylko we fragmentach swoją urodę. Obrosła kamieniczkami. W ogródkowych kawiarenkach ludzie siedzą w bezpośrednim jej sąsiedztwie. W dni targowe stragany niemal dotykają jej murów. Niby bardzo dostojna stara dama a jest w niej coś z sympatycznej prowincjuszki.

Trzy srebrne relikwiarze

Wewnątrz nawę główną zamyka absyda, w której znajdują się stalle a nad nimi organy. Można powiedzieć, że tu mieści się serce katedry. Połączenie chóru (stalle) z organami jest chyba rzadkością. Pod stołem ołtarzowym, przy księża celebrują mszę znajdują się trzy srebrne relikwiarze w formie sarkofagów. Zawierają one szczątki trzech niezwykle ważnych dla tego regionu świętych.

Po środku największy należy do świętej Eurosii[1], patronki miasta Jaca, lewy, do świętego Indalecjusza (San Indalecio[2]), jednego z siedmiu uczniów Jakuba Apostoła, a z prawej do dwóch wizygockich mnichów pobliskiego klasztoru San Juan de la Peña: San Voto i jego brata Feliksa. Rozpiszę się o nich w innym miejscu. A teraz zatrzymam się przy Eurosii.

Eurosia, co nie chciała Maura

Według jednej z legend Eurosia urodziła się w Bayonne w szlacheckiej rodzinie, która jej rękę obiecała Maurowi. Tak jak nasza Wanda co nie chciała Niemca, tak i Eurosia nie chciała Maura. Uciekła z domu i ukryła się w górach, ale ją odnaleziono. Maurowie nie mieli nad nią litości. Zabili ją w okrutny sposób obcinając po kolei wszystkie kończyny oraz głowę.

Jej głowę, jako cenną relikwię przechowuje się do dziś w kościele San Lorenzo w Yebra de Basa a pozostałe szczątki bez głowy są tym srebrnym sarkofagu pod ołtarzem. Eurosię (Orosia) kanonizowano późno dopiero w 1902 roku. Choć czczona była od wieków również poza granicą Hiszpanii, we Francji, we Włoszech to prawdziwy kult ogranicza się tylko do Aragonii a przede wszystkim do Jaki, gdzie uroczyście obchodzi się jej święto 25 czerwca.

Autobusem do Somport.

Jaca. Albergue. 7.05. Nie spałam od trzeciej, ale zbyt byłam zmęczona by powtarzać hiszpański. O 5-ej zaczęło mocno padać. Szkoda, bo nastawiłam się na piękne pirenejskie widoki.

Jaca. W kawiarni przy dworcu autobusowym. W zeszłym roku zostawiłam tu portmonetkę. barmanka ją przechowała i oddała. I tym razem jest ta sama, ale odpowiada na moje życzliwe uśmiechy. Może jest zła, że deszcz odstrasza jej klientów. Po mnie wszedł jakiś mężczyzna – zamówił cafe solo i gazetę. Za chwilę muszę pójść na dworzec. Jest pochmurno, ale przestało padać. Drogą z Somport, gdzie zaczyna się Camino Aragones będę iść po raz pierwszy, Byłoby dobrze mieć ładną pogodę.


[1] Inna legenda widzi Orozję jako czeską księżniczkę Dobrosławę urodzoną w 864 roku i wychowaną na dworze księcia Borzywoja. Tam miał ją wypatrzyć św. Metody, któremu papież Jan VIII powierzył zadanie wyszukania żony dla syna króla Pampeluny Fortúna. Kiedy w 880 roku wieziono ją do Jaki, na znacznych obszarach po drugiej stronie Pirenejów panowali już Maurowie. Napadnięto na orszak księżniczki, ale jej udało się zbiec w góry. Dalsza historia Dobrosławy jest taka sama jak Orozji. W XI wieku miejsce, gdzie spoczywały jej doczesne szczątki, objawiło się w widzeniu pasterzowi, który doniósł o tym królowi Sanchowi Ramirezowi. Relikwie przeniesiono do katedry w Jace. 

[2] Według legendy Jakubowi Apostołowi, głoszącemu Słowo Boże w Hiszpanii w latach 33-34, miało towarzyszyć siedmiu uczniów, między innymi Indalecio z Caspe niedaleko Saragossy, był pierwszym biskupem w Andaluzji oraz Auca, Villafranca Montes de Oca, w pobliżu której wedle legendy poniósł męczeńską śmierć. Relikwiarz zawierający szczątki świętego przechowywany był w klasztorze San Juan de la Peña, pod koniec XVI wieku został przeniesiony do katedry w Jace.

Rok 2004

Pierwszy raz przyjechałam do Jaki w roku 2004 autobusem z Barcelony. Znałam już drogę przez Pireneje z Saint Jean Pied de Port, chciałam więc poznać drogę z Jaki. Miałam pewne obawy ponieważ moja pierwsza samotna pielgrzymka w 2002 z Saint Jean Pied de Port do Finisterre zakończyła się dla mnie niezbyt radośnie. Popełniłam na niej mnóstwo błędów. Kontynuowałam ją mimo, że już w połowie drogi dostałam zapalenia ścięgien. Po powrocie do domu długo leczyłam się z tej dolegliwości, ale się wyleczyłam. W 2003 roku będąc już ostrożniejsza wzięłam lżejszy plecak i zaczęłam drogę w Burgos (około 500 km) i przeznaczyłam na nią 20 dni. Ku memu zaskoczeniu szło mi się świetnie. Doszłam do Santiago w ciągu 12 dni.

Pozostałe dni przeznaczyłam na zwiedzanie Andaluzji. Byłam wówczas w Granadzie, Kordobie i Sewilli. Byłam tam po raz pierwszy. Ponieważ tak dobrze się czułam w 2003 roku, rok później chciałam znowu zaryzykować dłuższą drogę a mianowicie z Jaki do Finisterre ponad 900 km. Miałam jednak duże wątpliwości.

Tragedia przyjaciół

W tym czasie moim przyjaciołom zdarzyła się niewyobrażalna tragedia. Ich jedyny 29 letni syn popełnił samobójstwo. Pomyśleli wówczas, że jedyną rzeczą, żeby uwolnić się od tego strasznego bólu straty byłaby może pielgrzymka do Santiago. Bardzo im w tym zamiarze kibicowałam. Jednak po pogrzebie byli tak bardzo osłabieni i bezradni, że potrzebna im była bardziej pomoc psychologa niż pielgrzymka. Przyszło mi wtedy do głowy, że powinnam pójść na pielgrzymkę za nich i za ich syna. Powiedziałam im o moim zamiarze.

Potrzebowali wsparcia ze wszystkich stron, dlatego potraktowali moją propozycję z wdzięcznością. Jadzia i Andrzej dali mi na drogę kostur z leszczyny rosnącej w ich ogrodzie w Niemojowie. Miał rozwidlenie na górze, wyglądał bardzo delikatnie, ale świetnie przetrzymał całą drogę, blisko tysiąc kilometrów i wrócił ze mną do Wrocławia. Mimo że często gubiłam swoje kostury tego nie zgubiłam. Przypominał mi o Jasiu i jego cierpiących rodzicach a jednocześnie dodawał mi sił, bo na żadnej z moich dróg nie miałam tak znakomitej kondycji. Dzisiaj aż mi trudno uwierzyć, że przeszłam z Jaca do Santiago 820 km w ciągu 20 dni. Cały czas miałam wrażenie, że dostaję jakieś tajemnicze wsparcie. W miarę pokonywania odległości czułam coraz więcej energii i robiłam coraz dłuższe odcinki.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *