Moim celem w 2002 nie było Burgos tylko 12 km oddalona od Burgos wioska Tardajos. Podobnie jak za pierwszym i drugim razem bałam się dużego miasta. To czego pragnęłam to przebywać jak najdłużej w otwartej przestrzeni wśród pól i winnic, gajów oliwkowych i piniowych. Nawarra i Rioja rozpieściły mnie krajobrazowo, chciałam ciągle patrzeć na pagórki i różnokolorową ziemię.
Zapominałam wszystkie mniej ciekawe odcinki, a pamiętałam te, które kochałam. Nie miałam potrzeby oglądania kościołów, muzeów czy innych atrakcji turystycznych, wystarczało mi to co widziałam po drodze, a tego jest wystarczająco dużo. Natura nie znana mi wcześniej fascynowała mnie bardziej i ciągle było mi jej mało. Po raz pierwszy w Hiszpanii zobaczyłam drzewa migdałowe, pomarańczowe, oliwki i winnice.
Myślę o Gaudim
Dlatego wtedy w 2002 roku podczas mojej pierwszej samotnej wędrówki też chciałam tylko przejść przez Burgos i iść dalej. Samo przejście przez Burgos przyprawia już o zawrót głowy, bo przechodzi się przecież przez stare miasto z katedrą, która zawsze robi wrażenie. Jest budowlą nie podobną do żadnej innej i choć nie jest największą w Hiszpanii to jednak jej ogrom powala. Zawsze myślę przy niej o Gaudim i jego Sagrada Familia. Czy mógł z katedry w Burgos zaczerpnąć inspirację dla swojego słynnego kościoła?
10 km do Burgos
Z Atapuerca wyszłam rano o 6.20 była gęsta mgła i bardzo zimno. Minęłam Orbanejo Riopico, potem najwyższy punkt z krzyżem a następnie szłam kamienistą drogą aż do krzyżówki, z której jedna droga prowadziła w dół a druga w górę, poszłam w dół ponieważ było tam więcej znaków i zeszłam do Cardenuela Riopico. Dalej była już szosa, nieduża asfaltówka. Po drodze pola z żytem, które przypominały wielki puszysty dywan. Dalej już prosta droga do Burgos. Nie pamiętam jak w poprzednich latach zrobiłam te 10 km, od napisu „Burgos” do katedry, ale w tym pamiętnym dla mnie 2002 roku, kiedy szłam po raz pierwszy sama, ta odległość wydawała mi się wiecznością.
Już wcześniej pobolewały mnie stopy, ale zapominałam o nich mając w oczach rozległe cudowne krajobrazy winnice, łany zbóż, maki, chabry i różne inne kwiaty polne.
Katedra w Burgos
Szłam teraz betonowym chodnikiem mijając kilometry zakładów przemysłowych, magazynów i na dodatek w spiekocie. Wieczorem poprzedniego dnia trzęsłam się z zimna a teraz umierałam od upału. Czułam się fatalnie i wcale nie cieszyłam się, że znowu zobaczę katedrę, marzyłam, żeby jak najszybciej znaleźć się za miastem, gdzie nie będę czuła betonu pod stopami i dam im odpoczynek. Jednak, gdy znalazłam się przy katedrze weszłam do niej. Nie pamiętam czy już wtedy płaciło za wstęp.
Cyd, bohater narodowy
Na Muzeum Katedralne nie miałam już ani siły, ani ochoty. Zwiedzałam je w 199. Przypomniała mi się tzw. skrzynia Cyda, zawieszona na ścianie. O samym Cydzie wiedziałam niewiele, znałam jego imię z dramatu Pierre Corneilla. Interesowała mnie wówczas bardziej jego miłość do Jimeny niż wyczyny wojenne.
Cyd pochodził z okolic Burgos i dla Hiszpanii a zwłaszcza dla Burgos jest bohaterem narodowym. Wraz z żoną pochowany jest w katedrze.
Przy Paseo del Espolón (Plaza de mio Cid ) stoi jego pomnik konny. Cyd z gęstą, długą brodą, z mieczem w ręku, z rozwianym płaszczem pędzi na koniu. Juan Cristóbal González Quesada (1897-1961) autor tej rzeźby stworzył dzieło, które zapada w pamięć. Rzeźba powstała dopiero w 1955 i należy do późnych dzieł tego artysty.
Boczna kaplica w katedrze
Usiadłam w katedrze na ławce w bocznej kaplicy. Poczułam bardzo przykry ból w nogach, te ostatnie kilometry zniszczyły moje stopy, jak bardzo, jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy. Patrzyłam na ukrzyżowanego Chrystusa w ołtarzu i cierpiałam razem z nim. Do tej pory nie było aż tak źle.
Ażurowe sklepienia
Skoro już weszłam do katedry to chciałam jeszcze raz zobaczyć jej wszystkie cuda, jej niesamowite ażurowe sklepienia. Wydawało mi się, że przez te ażury ucieka mój ból i unosi się do nieba.
Nie czułam go, gdy stałam na marmurowej posadzce w kaplicy condestablów przy ich marmurowym sarkofagu. Patrzyłam zachwycona i wzruszona na pieska, który wtula się w szaty Donii Mencia de Mendoza y Figueroa, córki markiza Santillana i siostry kardynała Mendoza.
Dopiero później dowiedziałam się, kim był markiz Santillana i że urodził się w Carrión de los Condes. Chyba jeszcze wtedy nie wiedziałam też nic o Filipe Vigarny i Gilu de Siloe autorach tej kaplicy. Dopiero po latach, gdy musiałam z wielu powodów zmniejszyć ilość dzienną kilometrów i zwiększyć czas na odpoczynek więcej uwagi poświęcałam sztuce.
Wydawało mi się, że nie zrobię ani jednego kroku, ale musiałam wstać i dojść do albergue, które znajdowało się wówczas za miastem, jakieś trzy kilometry od katedry.
Kościół San Nicola
Zajrzałam jeszcze do kościoła San Nicola, naprzeciwko katedry. Kościół istniał już w 1163 roku, ale jego obecny kształt pochodzi z XV-XVI wieku. Z tego samego okresu jest wielki, kamienny ołtarz. W środku figura świętego Mikołaja a wokół sceny z jego życia. Stałam z otwartą buzią, bo tak niesamowite dzieło ołtarzowe widziałam po raz pierwszy. Już w katedrze zachwycałam się sklepieniem kaplicy condestablów, którego autorem jest Simón de Colonia. Ołtarz w San Nicola jest też dziełem tego genialnego twórcy i jego syna Francisco. Tego ostatniego są też dębowe drzwi wejściowe ze scenami z życia świętego Mikołaja. Styl w jakim był wykonany ołtarz określa się jako renesans kastylijski.
Gdy dotarłam do schroniska okazało się, że nie było już miejsca. Mimo bólu w stopach poszłam dalej 12 km do Tardajos (poświęcę osobny wpis).
Burgos w 2013 roku
2013 Santo Domingo de la Calzada opuściłam rano schronisko z silnym bólem kolana, jakby tego było mało zaczął mnie boleć ząb. Zdecydowałam, że następny odcinek do Belorado pojadę autobusem i kilka godzin dłużej pobędę jeszcze w Santo Domingo. Gdy po południu przyjechałam do Belorado okazało się, że nie ma miejsc. Obeszłam po kolei wszystkie schroniska. Czułam się fatalnie z powodu bólu kolana i zęba. Cały mój plan z drogą francuską poszedł w łeb. To miała być moja jubileuszowa pielgrzymka i pożegnanie Drogi Francuskiej. Dlaczego mi się tak nie układa – pytałam w duchu. Los Arcos straciłam aparat i 8 tysięcy zdjęć, to było już wystarczająco bolesne, a teraz nie mogę dostać noclegu w Belorado i boli mnie kolano. Miałam dosyć.
Ostatnio na francuskiej byłam na przełomie października i listopada wszędzie były miejsca.
Tak łatwo zapomniałam, że we wrześniu jest inaczej, bo pielgrzymów z roku na rok jest coraz więcej. Zdecydowałam się na jazdę autobusem do Burgos. Dwukrotnie w Burgos zaczynałam drogę i szło mi się świetnie, nawet po wypadku, więc miałam nadzieję, że uda mi się z Burgos dojść spokojnie do Santiago. Od kiedy wybudowano przy katedrze gigantyczny kombinat do spania nigdy nie brakowało tam miejsc.
Nie było miejsc w albergue
W Burgos po drodze do schroniska dowiedziałam się od wałęsających się po mieście pielgrzymów, że w mieście nie ma ani jednego wolnego miejsca do spania i tak ma być przez następnych kilka dni. Nie mogłam w to uwierzyć i poszłam do albergue. Niestety, była to prawda. Miałam naprawdę dosyć. Na dworcu dowiedziałam się, że jest autobus nocny do Sevilli dla mnie, czyli (65+) za jest pół ceny 21 €. Zdecydowałam się na nocleg w autobusie i ewentualnie na drogę Via de la Plata. I tak zakończyłam moją jubileuszową drogę francuską w 2013.
Czułam, że ta droga mnie nie chce. Jakże inaczej czułam się na camino de la Plata, kiedy w 2012 szłam sama w listopadzie. Jakież to były czasami stany uniesień, mimo deszczów, zimna i samotności. A teraz we wrześniu, przy pięknej pogodzie nie układało mi się na drodze francuskiej.
kościół św. Kosmy i Damiana
Czekając na autobus do Sewilli miałam trochę czasu. Weszłam do kościoła św. Kosmy i Damiana był jeszcze otwarty mimo 21-ej godziny. Chór miał próbę. Słuchałam i odpoczywałam, przy okazji ładując w jednym z kontaktów moją komórkę. Odkryłam tę możliwość ładowania w kościołach w zeszłym roku. Mam teraz wypasioną komórkę, ale jej wadą jest to, że szybko się wyładowuje.
Po roku, kiedy znowu postanowiłam pożegnać się drogę francuską, musiałam ją też zakończyć w Belorado. (patrz wpis Belorado)
14 listopada, piątek 2014
Tym razem pewna, że Burgos bez problemu dostanę nocleg. Na dworcu zatrzymałam się, by dowiedzieć się o autobus do San Domingo de Silos i kupić bilet na następny dzień zgodnie z informacją w Internecie, że autobus do Silos jest w soboty. Kasjerka poinformowała mnie, że jedyny autobus do Silos jest w piątek o 18.20 a był właśnie piątek. Kupiłam więc bilet. Miałam jeszcze kilka godzin w Burgos. Zostawiłam plecak w przechowalni.
Museo de Burgos
Przy dworcu jest Museo de Burgos. Nigdy tam nie byłam.
Jestem tam przechowywany marmurowy nagrobek Juana de Padilli kastylijskiego dowódcy wojskowego.
Autorem jest Gil de Siloe, wspaniały rzeźbiarz, który ma między innymi swe dzieła w katedrze i klasztorze kartuzów Miraflores na obrzeżach Burgos. Klasztor stał się jednym z klejnotów gotyckiej architektury z końca XV wieku zatrudniający najwybitniejszych mistrzów tamtych czasów.
Byłam tam w zeszłym roku i widziałam, co geniusz może zdziałać w marmurze i drewnie.
Museo de Burgos mieści się w pałacu jakiegoś arystokraty i ma zabytki ze wszystkich epok.