Astorga-to moja katorga powtarzałam w myślach, gdy okazało się, że nie ma miejsca w schronisku i jedyny pensjonat, był u wylotu miasta. Kilometr od miejsca, gdzie wydawało mi się, że nie zrobię ani jednego kroku. Gdybym na podstawie pierwszego pobytu miała przekazać moje wrażenia z Astorgi to nie miałoby to nic wspólnego z tym miastem, które poznałam później. Dochodząc w 1993 roku do Astorgi byłam kompletnie wyczerpana. Niczego nie pamiętam prócz potwornego upału, zmęczenia i betonu pod nogami. W pokoju padłam na łóżko. Mój mąż zapytał, czy zejdę z nim na kolację. Poprosiłam, żeby poszedł sam. Był głodny i chyba myślał tylko o jedzeniu, bo nie zauważył, jak fatalnie się czułam.
Astorga po raz pierwszy
Ostatnimi siłami weszłam do łazienki. Nie pamiętam, kiedy zakręciłam kurek. Zasnęłam w wodzie. Zbudził mnie Helmut, miał świetny humor. Przyniósł mi garnuszek gorącego rosołu. Powiedziałam, że pojedziemy autobusem, że nie jestem już wstanie dalej wędrować. Zgodził się bez żadnych protestów. Leżałam otulona kołdrą i trzęsłam się, ale zasnęłam. Jak wstałam było już jasno. Zwykle wychodziliśmy przed świtem. Ale tego dnia mieliśmy jechać autobusem, więc nie było powodu, żeby śpieszyć. Helmut spał jeszcze. Popatrzyłam przez okno. Zobaczyłam idących pielgrzymów. W tym momencie uświadomiłam sobie, że nic mi już nie dolega. Spałam prawie dziesięć godzin. Poczułam przypływ sił i dobrego nastroju.
Zbudziłam Helmuta mówiąc mu, że czuję się świetnie i nie musimy jechać autobusem. Jemu wersja poprzednia odpowiadała bardziej. Spakowaliśmy plecaki i poszliśmy dalej.
Astorga po raz drugi
Następnego roku 1994 mimo moich przykrych wspomnień znowu nocowaliśmy w Astordze. Przyszliśmy tam około 18-ej, dostaliśmy miejsce w albergue, które mieściło się koło katedry. Zanotowałam, że z było ją widać z okien. Zdążyliśmy jeszcze zwiedzić muzeum katedralne i Pałac Biskupi projektu Antoniego Gaudiego. Dzisiaj mieści się w nim Museo de los Caminos. Zanim Gaudi wybudował tę budowlę, znajdował się na tym miejscu stary Pałac Biskupi, który spłonął w 1886. Biskup Joan Baptista Grau i Vallespinós zwrócił się wtedy do Gaudiego swego przyjaciela i ziomka. Powstała oryginalna budowla zawierająca w sobie połączenie gotyckiego kościoła i renesansowego pałacu. Nie wiem, jak wyglądał poprzedni pałac, ale od obecnego nie można oderwać oczu.
Przypomina mi pałace malowane przez braci Limbourg. Stoi w towarzystwie katedry tak innej w formie i kolorystyce a wydaje się, że partnerowali sobie od zawsze.
Przez osiem lat, kiedy nie byłam na camino zapomniałam niemal wszystko. Astorgę przyszło mi ponownie odkrywać później, kiedy wędrowałam sama. Po wyjściu z Museo de los Caminos w 2009, bardziej zapamiętałam atmosferą wnętrza zmieniającego się pod wpływem witraży niż same obiekty sztuki zebrane tam z pobliskich kościołów. Jest tu kilka interesujących przedstawień św. Jakuba w rzeźbie i malarstwie.
Katedra i jej muzeum
Nikt mi nie powiedział, że w cenie biletu można było też zwiedzić muzeum katedralne. Następnego roku zaczęłam niego, mieści się przyległym do katedry klasztorze. Podczas trzęsienia ziemi w 1755, które zniszczyło Lizbonę i doszło aż do Astorgi klasztor i wieże katedry ucierpiały najbardziej. Naprawiano i przebudowywano klasztor przez następne sto lat. Upatrzyłam sobie wówczas w muzeum dwie Madonny, jedną gotycką, którą na swój użytek nazwałam Madonną ze zmrużonymi oczami. I drugą, starsza od niej, jeszcze w typie romańskim to Nuestra Señora la Blanca z XIII wieku.
Katedra Santa Maria w Astordze to ostatnia wielka katedra na drodze do Santiago, po niej już będzie tylko ta najważniejsza, która jest celem wszystkich peregrinos. Uderzyła mnie kolorem swego kamienia, szara wieża północna, różowa fasada główna i taka sama wieża południowa. Nie wiem co to za kamień, może z pobliskich gór. Obecna katedra stoi na miejscu wcześniejszych kościołów. Jej budowę rozpoczęto w 1471 r. i kontynuowano przez kolejne stulecia. W okresie gotyku działał tu też Francisco de Colonia, niemiecki mistrz wsławiony przy budowie katedry w Burgos.
Dzieło kontynuował w latach 1530-1559 inny wybitny architekt, Rodrigo Gil de Honteñón (1500-1577) ten sam co zbudował też Palacio Guzmanes w León. Fasadę i dwie wieże stawiano przez sto lat do połowy XVIII w. Naprawy po trzęsieniu ciągnęły się przez cały wiek XIX. Północną wieżę ukończono dopiero w 1965 r. Fasada jest plateresco-barokowa. Wykute w kamieniu wielopostaciowe sceny ukazują cuda i czyny Jezusa. Centralne miejsce w tympanonie zajmuje pełne rozmachu Zdjęcie z krzyża. Między portalem głównym a umieszczoną wyżej rozetą, w trójkątnym naczółku jest figura św. Jakuba (Santiago). Flankują ją dwie postaci grające na gitarach i dwie tańczące.
Na pinaklu wieńczącym dach nad absydą osadzono kamienną figurę młodzieńca z żelaznym proporcem w prawej ręce – to Pedro Mato, miejscowy bohater bitwy pod Clavijo (844).
Wnętrze katedry
Wnętrze katedry w Astordze nie jest tak spektakularne jak w katedrze w Burgos czy León. Znajduje się w nim jednak kilka obiektów najwyższej klasy. Do takich zalicza się ołtarz główny, wielki, na całą ścianę, z mnóstwem kwater pełnych figur, to najwybitniejsze dzieło Gaspara Bercerry (Baeza, 1520 – Madrid, 1568) z lat 1558-1562. Bercerra był pod ogromnym wpływem Michała Anioła, będąc w Rzymie pracował pod kierunkiem jego naśladowców Giorgia Vasari i Daniele da Voltera i ich styl – późny renesans – wprowadził do sztuki hiszpańskiej. W ołtarzu przedstawiane są epizody z życia Jezusa i Maryi.
Ołtarz zamówił biskup Diego Sarmiento de Sotomayor. Nazwisko Sarmiento wydawało mi się znajome i nie dawało mi spokoju, dopóki nie przypomniałam sobie, że tak nazywała się jedna z dwórek infantki Małgorzaty uwieczniona „Las Meninas” Diego Velazqueza.
Najstarszą figurą w katedrze jest chyba – Virgen de la Majestad z XII wieku. Madonna jest posrebrzana, ma na głowie koronę i Dzieciątko na kolach. Umieszczona jest w siedemnastowiecznym retabulum w kaplicy w absydzie.
Nie tylko renesans, ale i barok jest obecny w wyposażeniu katedry, w tym okresie powstały boczne ołtarze: San Juan Battista, San Miguel, San Jose, San Lorenzo. Wspominany często Gregorio Fernandez wyrzeźbił w 1626 r. figurę Immaculata. Arcydziełem jest malowany żywymi kolorami ołtarz Męki Pańskiej szkoły flamandzkiej.
Convento de Sancti Espiritus
W 2011 poznałam jeszcze jeden interesujący zabytek. Zaczepił mnie na ulicy mężczyzna ubrany a raczej przebrany jak podczas karnawału. Próbował mnie usilnie przekonać, że w kościele Convento de Sancti Espiritus jest wielka sensacja. Miała nią być figura ukrzyżowanej świętej. I zaprowadził mnie tam. Kościół był zamknięty. Z ciekawości poszłam tam na mszę. I rzeczywiście była. Nie wiem co to za historia, ale przedstawienie jest wyjątkowe.
Muzeum czekolady
W tym samym roku po raz pierwszy zwiedziłam muzeum czekolady, pamiętam jak się rano wystałam się pod muzeum, bo jego pracownica nie widziała powodu, że być punktualnie i sporo się spóźniła. Był to deszczowy listopadowy ranek i na pewno nie spodziewała się wizytujących. Wtedy też po raz pierwszy spróbowałam czekolady z Astorgii, ale jeszcze nie w płynie na gorąco. Opierałam się długo przed jej skosztowaniem, nie wierzyłam, że czekolada na gorąco może być smaczna. Wyobrażałam sobie, że smakuje jak kakao, za którym nie przepadałam.
30 listopada, niedziela 2014
Do schroniska, które jest na początku starego miasta doszłam około godziny 16-ej. Przede mną była już Fleur. Dostałyśmy ten sam pokój. Wychodząc ze schroniska zobaczyłam Fleur na schodach pobliskiego kościoła i rozmawiającą z jakąś kobietą. Była to jej krajanka Holenderka Ania, bardzo sympatyczna. Zamieniłyśmy kilka słów i pobiegłam do pałacu biskupów. Miasto o tej porze było wyludnione, ponieważ była niedziela i wszystkie atrakcje oraz sklepy były zamknięte. Tym razem postanowiłam napić się gorącej czekolady, ale chciałam, żeby to była ta najlepsza w mieście. Gdy wróciłam znowu na plac przy Pałacu Biskupim zobaczyłam Anię.
Czekolada i churros
Jak tak stałyśmy na placu podszedł do nas ten sam mężczyzna, który kiedyś wskazał mi kościół Sancti Spirito i zachęcał żebyśmy go odwiedziły. Nie wiem jaki miał związek z tym kościołem, ale wszystkim go polecał. Powiedziałam Ani jej o słynnej czekoladzie na gorąco w Astordze i że mam wielką ochotę ją w końcu spróbować. W otwartym po drodze barze powiedziano nam, że najlepsza czekolada jest w kawiarni „Cafe Pasaje”. Zamówiłam czekoladę i dostałam do tego kilka churros – tłustego wypieku.
Znałam churros z Saragossy, gdzie podaje się je w każdym barze na śniadanie. Trochę się zdziwiłam, wydawało mi się, że ten tłusty wypiek nie pasuje do czarnej gęstej czekolady. Widziałam, jak inni maczają churro w czekoladzie i myślałam, że są barbarzyńcami, że ja nigdy tego nie zrobię, ale zrobiłam i się rozsmakowałam. Moczyłam jak inni churro w czekoladzie i był to miód w gębie. Tyle razy byłam w Astordze a nie wiedziałam, że można tu dostać taki skarb. Ania też była zachwycona. Poszłyśmy jeszcze do innej kawiarni na wino verdejo. Wróciłyśmy późno do schroniska. Pożegnałyśmy się, dla mnie było jasne, że już się nie zobaczymy.
Fleur leżała już w łóżku, powiedziałam jej o czekoladzie i o tym, że chcę zostać jeszcze jeden dzień w Astordze, Fleur miała też taki sam zamiar.
1 grudnia, poniedziałek 2014
Mimo że zostałyśmy na drugi dzień musiałyśmy spakować plecaki, oddać je do przechowalni i zwolnić pokój. Tak jest w każdym albergue, bo rano jest czas sprzątania. Albergue dla pielgrzymów otwiera się po południu. Zadzwoniła komórka Fleur, wyszła na korytarz, jak wróciła powiedziała, że na dole czeka na nią hospitalero z Hospital de Órbigo. Widziałam, że był nią bardzo zainteresowany, ale nie spodziewałam się, że przyjedzie do Astorgi. Fleur była zaskoczona i uradowana jednocześnie. Powiedziała mi adios i znikła. Wyszłam kilka minut później i zaczęłam dzień od kawiarni z czekoladą. Wczoraj myślałam, że się nią nasyciłam, ale od rana nie potrafiłam o niczym innym myśleć. Do kawiarni weszła też Fleur ze swym adoratorem, nie widziała mnie.
Museo Romano
Miałam cały dzień przed sobą i nie było co zwiedzać, bo w poniedziałki muzea nieczynne. W katedrze obeszłam wszystkie ołtarze. W drodze do albergue, gdzie zamierzam odpocząć i wygrzać się w słońcu na tarasie zajrzałam do Museo Romano. Jedyne muzeum, które było otwarte w poniedziałek. Wpadła mi w oko szklana filiżanka, posklejana z kawałków, niekompletna, może dlatego taka urocza. Na kamiennej stelli wyryta jest rzymska nazwa Astorgii – Asturica.
Rzymianie założyli Astorgę około 15 roku przed naszą erą i na cześć Oktawiana Augusta nazwali Asturica Augusta. Widać tę nazwę wypisaną wielkimi literami wyciętymi w metalu przed wejściem do miasta. W okresie imperium Astorga była ważnym centrum handlowym i administracyjnym. Stacjonował tu znany VII Legion Gemina. Do Astorgi dochodziła jedna z dróg iberyjskich Via de la Plata zaczynająca się w rejonie Gibraltaru. Jak się idzie z Zamory do Santiago można wybrać albo tę do Astorgii, czyli kontynuować starą Via de la Plata albo pójść Camino Sanabres przez Ourense.
Ja zawsze wybierałam tę drugą, gdzie jest mniej pielgrzymów. Pliniusz Starszy był oczarowany Astorgą i nazwał ją urbs magnifica, a przecież nie było jeszcze katedry ani głównej atrakcji dzisiejszej Astorgii, czyli Pałacu Biskupiego Gaudiego. Było to miasto obwarowane wspaniałymi murami, które do dziś budzą zachwyt. Grube na sześć metrów mury rzymskie opasują część starego miasta na długości ponad dwa kilometry. Były wielokrotnie naprawiane.
Wykopaliska archeologiczne ujawniły liczne pozostałości rzymskie jak utwardzone ulice, przyziemia domów, posadzki mozaikowe. W dobrym stanie zachowały się gigantyczne ujęcia do rozprowadzania wody przesklepione pod ziemią. To wszystko można częściowo oglądać w muzeum, ale też w różnych częściach miasta.
Po wyjściu z muzeum zrobiłam zakupy w otworzonym po południu supermercado, część zjadam w parku na słońcu przed albergue, resztę w albergue na tarasie, gdzie 1 grudnia zrobiłam sobie prawdziwą kąpiel słoneczną a także rzeczom, które wyprałam. Byłam sama. Gdy zrobiło się zimno wróciłam do pokoju. Fleur nie wniosła jeszcze swego plecaka. Po chwili zjawiła się mówiąc, że wyjeżdża z hospitalero na dziesięć dni do Włoch. Wróci jeszcze na camino, w każdym razie w Santiago będzie 24 grudnia, bo tam, tego dnia umówiła się z mężem, a następnego dnia wylatuje z nim do Holandii. Pożegnałyśmy się serdecznie. Szkoda mi było, że się już nie spotkamy, ale taka jest droga, ciągle trzeba się żegnać, czasami z radością, czasami ze smutkiem.
Santa Maria
Wyszłam wieczorem do miasta. Miałam szczęście, bo otworzyli kościół Santa Marta. Ten stary kościół, był całkowicie przebudowany w XVIII wieku i ma barokowy wystrój. Uderza biel ścian i sklepień ze sztukateriami, chyba niedawno był remont. W ołtarzu głównym figura świętej Marty z palmą męczeństwa i książką w ręku. To inna Marta, nie biblijna.
Tutejsza Marta, to lokalna święta. Urodziła się w Astordze, blisko tego miejsca, gdzie stoi kościół i jest patronką miasta. Jej skąpy życiorys podobny jest do życiorysu innych licznych męczennic z okresu rzymskich prześladowań. Była bardzo piękna i pobożna. Za Decjana, prokonsul Paternus poruszony jej niezwykłą urodą chciał ją pojąć za żonę, ale nie zgodziła się. Rozwścieczony skazał ją na śmierć, została ścięta 23 lutego 252 roku. Jej ciało wrzucono do rowu z nieczystościami, ale chrześcijanie potajemnie je wydobyli i pochowali. Jej relikwie przechowywane są w kościele w Astordze.
Łącznikiem między kościołem Santa Marta a kaplicą św. Szczepana (Capilla de San Esteban) jest Celda de las Emparedadas (cela dla więźniów) z małym okienkiem. Zamykano w niej dla pokuty niektóre niewiasty. Ale były i takie, które same zamykały się na całe życie z własnej woli w akcie pokuty. Dla kontaktu ze światem miały to maleńkie okienko, przez które pielgrzymi podawali im pożywienie.
W 714 zajęli Astorgę Maurowie, ale po trzydziestu latach wyparł najeźdźców Alfons I (739-57 lata panowania). Almanzorowi, kiedy 987 roku pustoszył te ziemie, nie udało odbić Astorgi. Była to zasługa silnego ośrodka biskupiego, który tworzyli tak wybitni biskupi jak wspomniany już Santo Toribio (ok.444), San Gennadio (zm.916), Ordoño (zm.1065). Nieco później swą wspaniałą działalnością wyróżnił się biskup Osmundo (1082-1098). Alfons X El Sabio 1252-1284, który w pełni zasłużył na swój przydomek „mądry” dokładał wszelkich starań, by podnieść znaczenie miasta budując sieć dróg królewskich, często na bazie wcześniejszych rzymskich.
2 grudnia, wtorek 2014
Z okna pokoju w schronisku oglądam wschód słońca, będzie znowu piękny dzień, zostałam na jeszcze jedną noc. Nie chcę opuszczać Astorgi, bez ponownego obejrzenia Muzeum Katedralnego. Chcę się pożegnać z moimi ukochanymi Madonnami i świętymi, ze szkatułą Genadio (Arqueta San Genadio) z IX wieku, nazywaną też szkatułą Alfonso III. Był to dar tego króla i jego żony dla biskupa Astorgi.
Mam kilka godzin w Astordze. Zostawiłam plecak w przechowalni. W holu zaczepił mnie sympatyczny Krzysztof, który od hospitalery dowiedział się, że jestem Polką. Wymieniliśmy kilka słów. Krzysztof poszedł na drogę, a ja do „Cafe Pasaje” na czekoladę. Od niej chcę znowu zacząć dzień, to moja trzecia. Już rano jak się zbudziłam moją pierwszą myślą była gorąca czekolada. Chyba coś do niej dosypują, bo uzależnia. Strach pomyśleć co by było, gdybym tu zamieszkała tu na stałe. Za 2.50 euro taki raj w gębie, a do tego syci na pół dnia.
Na Plaza Mayor z barokowym przysadzistym ratuszem rozkładają sprzedawcy swoje kramy. Dzisiaj wtorek, dzień targowy.
Zdążyłam jeszcze wejść do Museo de los Caminos w Pałacu Biskupim. Po nasyceniu się wibrującą od kolorowych witraży i słońca przestrzenią, zeszłam na dół do krypty. Nie pamiętam czy tu już byłam, lapidarium chyba z resztek po dawnym pałacu i kilka sarkofagów. Już czas. Żegnaj Astorgo.
Pałac jest niesamowity …